"Jestem gotów okazać posłuszeństwo"

W Nowym Mieście, zapomnianym miasteczku, w klasztorze nawet bez ogrzewania, z zakazem przyjmowania nowych członków, niektórzy kapucyni upadali na duchu. Honorat im odpowiedział: „Nie martwcie się. Tak, klasztor będzie naszym grobem ale także i naszą kolebką, stąd rozejdziemy się po całej Polsce”.

O. Honorat zastał w nowym klasztorze rozluźnioną dyscyplinę. Rozpoczął reformę, tak że w wieku 66 lat został mianowany komisarzem generalny polskiej prowincji kapucynów. Funkcję tę sprawował już do śmierci.

Reformuje klasztor, kieruje swoimi zgromadzeniami, raportuje do Rzymu o ich rozwoju. Po 20 latach w zgromadzeniach honorackich żyje 2133 zakonnic i zakonników, ponad 4000 praktykuje ideał życia ukrytego. 203 domy obsługują 220 instytucji dobroczynnych, pomagając 100 903 potrzebującym.

Przeżywa jubileusz 50 lat życia zakonnego. Opis przez naocznego świadka obchodów jubileuszu przynosi informacje o skromności o. Honorata: „W dzień jubileuszu gwardian o. Feliks stosując się do zwyczaju, miał do o. Honorata przemowę, wychwalając i wynosząc pod niebiosa działalność jego i zasługi. Tenże celebrował i w ornacie przed wielkim ołtarzem siedział, uciec nie mógł i słuchał spokojnie, za spokojnie, bo zauważyli przytomni obecni, że usnął. Takie tym dał świadectwo pokory i obojętności na ludzkie sądy”.

Miłość do Matki Bożej

Z początkiem XX wieku wielki kult, jakim o. Honorat otaczał Matkę Bożą przez całe życie, zaczyna owocować konkretnymi sukcesami. Kapucyn był wówczas inicjatorem święta Matki Bożej Częstochowskiej. Pisze: „Gdyby cały nasz naród zebrał się u stóp Matki Bożej Częstochowskiej, gdyby z każdego zakątka naszej ziemi i z każdego stanu wysłać tam gorliwych posłów, którzy by odnowili śluby Jana Kazimierza, byłby to sposób najskuteczniejszy zapewnienia sobie prędkiego u Pana Jezusa ratunku. Byłby to pochód wspaniały, godny Polaków, miły Bogu i ludziom”. Angażuje się w organizację narodowej pielgrzymki na Jasną Górę 15 sierpnia 1906 r., w 250-lecie ślubów Jana Kazimierza. Pielgrzymka okazuje się wielkim sukcesem, liczy bowiem ponad 250 tysięcy pielgrzymów. Jest to możliwe również dzięki ukazowi cara o tolerancji religijnej z 1905 roku, dzięki któremu po wielu latach nastały pewne swobody religijne. Bracia Mniejsi Kapucyni mogli wreszcie przyjmować kandydatów do nowicjatu!

Czas wielkiej próby

Wraz z tymi sukcesami nadszedł jednak najtrudniejszy czas próby dla wielkiego kapucyna. Wskutek różnych pomówień, wieku a także odgórnych przepisów zostaje on odsunięty od kierowania swoimi zgromadzeniami, które przechodzą pod odpowiedzialność Episkopatu Królestwa Polskiego. Honorat przyjmuje tę decyzję z pokorą: „Zdecydowanie oświadczam, że jestem gotów okazać posłuszeństwo wszystkiemu, co zostanie postanowione odnośnie do tych zgromadzeń”. Dialog Honorata z biskupami trwa. Kapucyn szczegółowo wyjaśnia swoje racje w kolejnych pismach. Ostatecznej decyzji Honorat nie tylko się podporządkowuje, ale i jej broni w listach do swoich zgromadzeń: „Spełniam całym sercem to polecenie, z najżywszą wiarą, że to na większe dobro zgromadzeń wyjdzie. A znając waszą wiarę i uległość Kościołowi świętemu, nie wątpię, że i wy z takim usposobieniem to przyjmiecie”.

Pragnę umierać tak jak św. Franciszek

Ostatnie lata życia o. Honorata wypełnione są fizycznym cierpieniem: przychodzą choroby i niegojąca się rana na nodze. Zamieszkał w celi infirmerii, przyjmując posiłki u siebie. Schodził jeszcze do kościoła, ale z wielkim trudem. Wiele się modlił i pisał. Składa rezygnację z kierowania prowincją, która jednak nie zostaje przyjęta. Wskutek pomówień w ostatnich latach życia przechodzi jeszcze rewizję policji, która na szczęście nie znalazła dokumentów dotyczących zgromadzeń honorackich. Wybuch wojny przynosi do spokojnego klasztoru zawieruchę: klasztor jest bombardowany, ale o. Honorat zostaje cudownie uratowany. Odbywa spowiedź z całego życia. W roku 1916, niedługo po swoich 87. urodzinach prosi o sakrament chorych. Otrzymuje go w obecności całej wspólnoty, przed którą mówi: „Nie wiecie, jakiego grzesznika mieliście między sobą: jam się w młodości zaparł Boga”. W testamencie zapisał: „ Pragnę umierać tak jak św. Franciszek na ziemi obnażony, nie mając nawet habitu na przykrycie swego grzesznego ciała i prosząc o pożyczenie go po śmierci”. Śmierć miał spokojną, choć bolesna agonia trwała tygodnie. Jego ostatnimi słowami było pytanie: „Która godzina? Czy Msza święta już się rozpoczęła”.

O jego świętości wszyscy byli najmocniej przekonani

To tylko fragmenty wielu świadectw, które wyrażały opinię, że umarł święty: "Ludzie cisnęli się do trumny, by zobaczyć świątobliwego zakonnika, pocierali o jego ręce koronki, obrazki, całowali jego nogi, ucinali na relikwie kawałki habitu. Nikomu nie chciało się modlić za niego, ale do niego, prosząc go z wiarą o wstawiennictwo do Boga w różnych sprawach".

"Wiadomość o śmierci sługi Bożego rozszerzyła się natychmiast. Zjazd był ogromny. Nie tylko dzieci duchowne pośpieszyły na pogrzeb, ale mnóstwo ludu z okolicznych wiosek brało udział w ceremoniach pogrzebowych. Pomimo że to była zima i utrudniona komunikacja z powodu okupacji niemieckiej i przyjazd do Nowego Miasta połączony był z trudnościami, gdyż wyrabianie przepustek wymagało czasu i powiększało koszta. Kto tylko mógł, śpieszył, by uczcić sługę Bożego, o którego świętości wszyscy byli najmocniej przekonani".

Bł. Honorat Koźmiński: "Prawdziwa miłość nie czeka okazji do wielkich ofiar i poświęceń, ale korzysta z każdej nawet najmniejszej sposobności, by świadczyć bliźnim pomoc".

W: Nasza Arka nr 10/2013 – Bł. Honorat Koźmiński – ku Bogu, wbrew zaborcy.