Do M. Eleonory Motylowskiej (10)

(Zakroczym, 1889)

Prawda, że Cię Bóg doświadcza ciężko, ale gdybyś wiedziała, ile przez to ściągasz błogosławieństw na twoje prace i ile odbierasz twym dzieciom ich ciężkości przez tę całkowitą ofiarę wyniszczenia siebie, to byś prosiła Boga nie tylko, że jeżeli nie może być inaczej, niech się dzieje Jego wola, ale wołałabyś (żeby) jeszcze więcej Ci Bóg tych cierpień dodawał. Byłoby zarozumiałością, żebyś sądziła, że możesz odpokutować choćby za jeden grzech swą pokutą, lepiej dla Ciebie w pokorze ducha ofiarować nieskończone zadośćuczynienie twego niebieskiego Oblubieńca. Zresztą stan twojej duszy znoszony ochotnie jest najmilszą Bogu pokutą. O grzechy twoje nie miej żadnej obawy. Od chwili, jakeś się całkowicie Bogu oddała, wszystkie Ci są odpuszczone zupełnie. Z pociągu do świata śmiej się. Ufaj Bogu, że gdy Mu się podobało w tym chwałę swoją okazać, aby przez tak słabe narzędzie spełniał tak wielkie dzieło, to już Jego w tym interes, aby Was strzegł od wszelkiego niebezpieczeństwa.
Nie wiem, co P. Bóg z Wami zamyśla i czy zechce na Was dopuścić to samo, co na apostołów, iżby się owce rozproszyły na jakiś czas, ale to wiem, że Was nigdy nie opuści i nie zostawi bez opieki. Jeżeli się dotąd nie nauczyłaś ufać Opatrzności Jego, to Cię P. Bóg nieraz jeszcze zawstydzi. Po co tak często wracasz do świata i w tył się oglądasz? Kto wie, czy to nie kara za to – to wszystko, co wewnątrz przechodzisz. Choćby się twoje domostwo paliło jak Sodoma, to nie powinnaś obracać się, skoro Ci zakazano, jak żonie Lota. (-)