Do adresatek niezidentyfikowanych (4)

(Nowe Miasto, 1901)

Matkom zasmuconym stanem twego zdrowia, a raczej tak ciężkich chorób perswaduję, że wszystkie dusze święte, które wielkie rzeczy robiły dla Boga, w podobnych cierpieniach życie wiodły, jak pisze św. Paweł: „nibyśmy umierający, a oto żyjemy”. Ale zawsze trzeba nie kusić Boga, a o zdrowie się starać. Szczególniej wymagać od sióstr stanowczo, żeby Ci wieczorem i rano nie przeszkadzały. Ileż pociechy miałem z tego, co słyszałem od Matki o twojej pracy i o błogosławieństwie Bożym nad nią. Co tutaj zjednoczonymi siłami się robi, że całe miasta inną postać przybierają, to Ty sama jedna przy Bożej pomocy dokonałaś. Żal mi tylko tych Róż panieńskich, które niesłusznie rozwiązałyście, trzeba je przywrócić. Pan Bóg da i im, i Wam. Proszę Cię, abyś była spokojną i nie obawiała się tego zarzutu odszczepieństwa. Nikomu do głowy to nie przychodzi i mamy wyrozumienie, że przy takim życiu i tak dziwne, że znajdujesz czas na takie obszerne listy.
Niech Cię Bóg utwierdza i błogosławi, i zachowuje jak najdłużej dla swojej chwały, pociechy Zgromadzenia i pożytku dusz.