Do M. Anieli Godeckiej (10)

Co to ja słyszę, że Ty, co drugich utwierdzałaś, sama się niepokoisz. Tyle dowodów opieki Bożej doznałyście nad sobą, że ja z wielkim wylaniem serca dziękowałem Bogu za Was, a Ty nie czujesz stąd duchownej pociechy.
Czy to nie zaszczy dla Was, że Was Bóg na pierwszy ogień wystawił, czy to nie dowód, że Was Matka (s. Elżbieta Stummer, felicjanka) wasza jako regularne wojsko wyćwiczyła i uczyniła sposobne do wytrzymania pierwszego szturmu? Może mi odpowiesz, jak św. Paweł: kto jest kuszony, żebym ja z nim nie był razem kuszony i dręczony? Chyba tak sobie tłumaczyć mam twój stan, że jako prawdziwa Matka znosisz boleści twych dzieci i za nie się ofiarujesz Bogu. Ale proszę Cię, abyś pokazała ufność, tym bardziej że teraz już jasno się pokazało, że wcale nie chodzi o Zgromadzenie, tylko się obawiali, czy się nie wdaje w polityczne rzeczy, ale gdy nic nie znaleźli, to dadzą Wam spokój i mam nadzieją, że zawsze go mieć będziecie, jeżeli tylko swego powołania pilnować będziecie.
Tak się Lodzia prosi do nowicjatu tutaj, zdaje mi się, że można by i należałoby ją sprowadzić, aby ją znów jakie pokusy nie napadły.
Niech Cię Bóg pociesza i błogosławi.