„Bóg przez swojego sługę zasadza pędy nowego życia"
Bracia i Siostry,
w ciągu tych paru dni mieliśmy wiele okazji do lepszego poznania życia błogosławionego Honorata. Bez wątpienia znamy Go teraz lepiej. Dzisiejszą refleksję pragnę ograniczyć do przypomnienia trzech prób, jakie On przeżył. A wydaje się, że były to próby poważne. Ojciec Honorat wyszedł z tego wszystkiego zwycięsko. Ciekawa była jego odpowiedź.
Ewangeliści przypominają nam wielki dramat, jaki przeżył św. Jan Chrzciciel: jego życie surowe i pokutne, nauczanie, a wreszcie i cierpienia tam doznane. W sposób przejmujący daje się zauważyć głębia Janowego dramatu w tym poleceniu, jakie kieruje już z więzienia do swoich uczniów, których wysyła do Jezusa, aby się upewnić: „Czy Ty jesteś Tym, który ma przyjść, czy też innego mamy oczekiwać?" (Łk 7, 19). Jezus kieruje wówczas swoje przesłanie do Jana: „Idźcie i donieście Janowi to, coście widzieli i słyszeli: niewidomi widzą, chromi chodzą, trędowaci doznają oczyszczenia i głusi słyszą. (...) A błogosławiony jest ten, który się ze mnie nie zgorszy ..." (Łk7, 22-23).
To błogosławieństwo zostało skierowane wprost do Jana. Błogosławionym bowiem jest ten, kto w obliczu próby nie zaprze się Chrystusa. I to błogosławieństwo, tak mi się zdaje, dotyczy również życia naszego Błogosławionego. Także i błogosławiony Honorat z Białej Podlaskiej, pomimo licznych doświadczeń, których nie brakło mu w całym długim życiu - nie tylko nie gorszył się, ale przemieniał te przeszkody w stopnie, które go prowadziły coraz bliżej ku Jezusowi Chrystusowi.
1. Pobyt w Zakroczymiu (1864-1892): „Wyjątkowy dar łaski" Już w pierwszych latach apostolskiej działalności w Warszawie Ojciec Honorat ukazał cały swój entuzjazm, przygotowanie i zapał apostolski. Pracuje z radością, z całym zapałem i całym sobą. Oddaje się kaznodziejstwu, trwa czujnie w konfesjonale, gorliwie prowadzi Trzeci Zakon Franciszkański. Już w owych latach jest przy narodzinach dwóch zakonów: Sióstr Felicjanek (1855) i Mniszek Klarysek-Kapucynek (1860). Pod koniec pierwszego dziesięciolecia swej pracy kapłańskiej będzie także duszpasterzował wśród więźniów, w sposób szczególny zajmuje się skazanymi na śmierć. Jego działalność przynosi wiele dobrego.
Ale wszystko się zmienia jakby nieoczekiwanie. Klęska Powstania Styczniowego z 1863 r. prowadzi do kasaty licznych klasztorów, a w tym i kapucyńskiego klasztoru w Warszawie. Ojciec Honorat razem z innymi braćmi musi na rozkaz carski pozostawić Stolicę i przenosi się do maleńkiego klasztoru w Zakroczymiu. I oto, ten młody człowiek, gdyż Ojciec Honorat ma zaledwie 35 lat, zostaje ograniczony w całej dotychczasowej działalności. Wydaje się, że wszystkie dotychczasowe plany uległy ruinie. Skasowano również Zgromadzenie Sióstr Felicjanek. Praca Honorata została skazana na zmarnowanie. Jest sam, w tym maleńkim miasteczku, zamknięty, izolowany, pilnowany przez żandarmów; bez prawa do zwyczajnych kontaktów z otoczeniem. Wszystko poddano ścisłej kontroli. Taka próba byłaby ciężka nawet dla starszego człowieka, a cóż dopiero mówić o młodym, dynamicznym zakonniku!? O. Honorat podchodzi do tego ze spokojem i odważnie, jest pełen ufności, a poddany tak szczegółowemu nadzorowi, dostrzega w tym wszystkim „wyjątkowy dar łaski". I nie ma na myśli zwyczajnego daru, on w tym dostrzega łaskę, co więcej - wyjątkową łaskę.
A kiedy Ojciec Honorat przebywa w takiej izolacji, Pan Bóg działa w nim, aż dusza Sługi Bożego staje się coraz milszą Panu; a jego posługa w konfesjonale przepojona zostaje obecnością Bożego miłosierdzia i roztropności, tak nieodzownej w kierownictwie dusz. I to tutaj właśnie powstanie 12 zgromadzeń zakonnych. „Drogi moje nie są drogami waszymi" - mówi Pan. I to się sprawdza.
Rząd carski pragnął zamknąć klasztory, wygasić życie zakonne, aby w ten sposób móc łatwiej uderzyć w Kościół Katolicki na terenie dawnej Pol¬ski; tymczasem Bóg poprzez swojego sługę zasadza pędy nowego życia. Stwórca pragnie podtrzymywać Polaków w cierpieniu. Ojciec Honorat zaś będzie dopomagał swoim rodakom do zrozumienia, że powinni urzeczywistnić swoje cele nie poza krajem, ale we własnej Ojczyźnie, aby nie zniszczyć i nie zaniedbać tych wartości, jakie pozostawiły wieki minione. I stało się tak, jakby Honorat przyjął za swoje te słowa, które ongiś zostały we śnie skierowane do św. Franciszka: „Wróć do miejsca urodzenia" (2 Cel 6).
Życie zakonne niekiedy domaga się oderwania, albo nawet i wykorzenienia. Nierzadko jest trudno zrozumieć wolę Bożą..., ale dusza prawdziwie wrażliwa dostrzeże w tym, co pochodzi od Stwórcy - za przykładem błogosławionego Honorata - nie pomyłkę, ale ... „wyjątkowy dar łaski".
2. Pobyt w Nowym Mieście (1892-1916): „kapucyńska kolebka"
Pan Bóg ma jednakże zwyczaj doświadczania coraz bardziej tych, których więcej miłuje. Wielką próbą dla Ojca Honorata było opuszczenie Warszawy w kwiecie kapłańskiego życia. W obliczu tej próby nie załamał się, wprost przeciwnie, dostrzegł w tym szczególną łaskę. Ale Pan Bóg nie zadowolił się tym, domaga się czegoś więcej. I O. Honorat zostaje usunięty także z Zakroczymia i to właśnie w tym czasie, kiedy jego działalność nabrała rozmachu, a zgromadzenia zakonne - dopiero co powstałe - dawały nadzieje na przyszłość. Pojawiają się nowe zakazy, których celem jest ograniczenie działalności Błogosławionego, aż dochodzi do następnej przeprowadzki. Tym razem do miasteczka równie małego, dalekiego od właściwego obrazu katolickiej Polski.
Do cierpień, płynących z prześladowania wiary, dołączają się inne doświadczenia. A jego duch doświadcza wielkich katuszy w obliczu carskiej wszechwładzy. Niewielu już tylko pozostało kapucynów w Polsce. Wedle oficjalnych statystyk zakonnych w roku 1896 było 21 zakonników, a w 1908 - już tylko ...14. Losem kapucynów polskich martwi się o. Bernard z Andermatt, generał Zakonu. I właśnie ta mała grupka została zgromadzona w Nowym Mieście. Nadzór jest tu jeszcze większy. Ale Ojciec Honorat po Bożemu odczytuje to nowe doświadczenie, a kiedy wyjawia, że „doświadczam ciężaru wszelkich krzyży", to natychmiast dodaje: właśnie tutaj będzie „kapucyńska kolebka".
„Błogosławiony, który się ze mnie nie zgorszy". Może nie wszystko jest dla niego jasne, może nie wszystko jest w stanie zrozumieć, ale wierzy!
3. „Spełniam całym sercem to polecenie"
I tak dochodzimy do trzeciej próby, dzięki której moc jego wiary okaże się jeszcze wyraźniej. Jest już starcem. Wydawałoby się, że już czas na więcej spokoju, pogody i swobody. Bóg jednakże doświadcza go dalej.
Nadchodzi jeden z momentów najtrudniejszych, kiedy to Błogosławiony otrzymuje wiadomość, że na mocy decyzji Kościoła zostaje odsunięty od kierownictwa zgromadzeniami, przy których powstaniu był obecny. I to dzieje się wtedy, kiedy te zgromadzenia okrzepły i rozwinęły się, zdołały przeniknąć do różnych dziedzin życia, pomimo ukrycia ale w sposób owocny pracowały w szkołach, szpitalach, przytułkach, fabrykach, w domach prywatnych i wśród ubogich; kiedy nawet najmłodsze zgromadzenie rodziło wielkie nadzieje; kiedy życie zakonne umacniało się dzięki własnej działalności, wtedy to nadchodzi polecenie, aby się oddalić od kierownictwa, aby przekazać wszystko w ręce biskupów, którzy mają się zająć reorganizacją Honoratowych zgromadzeń.
Po pięćdziesięciu długich latach pracy, całkowitego oddania się, ofiarności - teraz nadchodzi moment oddalenia. On - Fundator; On, który znał wszystko: osoby, miejsca i kłopoty; On, który czuł charyzmaty poszczególnych zgromadzeń! Możemy sobie wyobrazić, ile cierpienia zadała Mu ta nowa próba, może najcięższa w całym życiu. O. Bernard z Andermatt, Przełożony Generalny, starał się być bliskim Ojcu Honoratowi w takiej chwili, wyraził swoje uznanie dla Jego pracy. Bo i moment był trudny, delikatny. Przypominają się słowa, które Bóg wypowiedział do Abrahama: „Weźmij swego syna, jedynaka, którego kochasz, Izaaka i idź na ziemię Moria i złóż go na ofiarę na pewnym wzgórzu, które ci wskażę" (Rdz 22, 2).
Ojciec Honorat ma już 79 lat. Wobec tej próby, choć z sercem głęboko zranionym, ale pogodnym, pochyla się i ją przyjmuje. Powiadamia o tym swoich przełożonych i Stolicę Apostolską, a także zgromadzenia, pisząc: „Spełniam całym sercem to polecenie".
To są trzy momenty, które w sposób szczególny naznaczają jego życie: 28-letni pobyt w Zakroczymiu, następne lata w Nowym Mieście i usunięcie od kierownictwa zgromadzeniami. A w tym wszystkim nie czuje się narzekania, zapytań, ludzkich zastrzeżeń... widoczna jest natomiast - wiara silna! Tak samo i św. Jan Chrzciciel w obliczu największej próby, gdy siepacze Heroda przyszli do więzienia, aby ściąć mu głowę, nie pyta: dlaczego? to wygląda na absurd, nie wydaje się możliwe. Nie opiera się, gdyż pamięta o tym błogosławieństwie: „Błogosławiony, który się ze mnie nie zgorszy"! Identycznie postępuje bł. Honorat. Po ludzku nie wszystko jest w stanie zrozumieć, ale wszystko przyjmuje jako wyraz Bożej Woli, z wiarą.
Bracia i Siostry, i w naszych czasach jest wiele prób. Prośmy bł. Honorata, by nam nie zabrakło nigdy wiary: silnej i zdecydowanej, abyśmy i my zasłużyli na Jezusowe błogosławieństwo: „Błogosławiony, który się ze mnie nie zgorszy"!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz