Świętość wyrasta z obcowania z Bogiem, które zaczyna się osobistym spotkaniem i wejściem na drogę nieustannego nawracania się. Pragnienie pogłębiania wiary, przebywania z Boskim Oblubieńcem staje się wówczas celem życia i jego motywem. O bł. Honoracie coraz częściej mówi się jako o mistyku, człowieku zjednoczonym z Bogiem. Mistycyzm ten nie polegał na cudownych objawieniach i nadprzyrodzonych zjawiskach. Nie są one zresztą istotą mistycyzmu, ale mogą mu towarzyszyć. Honorat był człowiekiem głębokiej wiary, czego dowodem było gorliwe trwanie na modlitwie przed Bogiem.
Dla kapłana sprawdzianem wiary i pobożności jest zawsze sprawowanie Eucharystii. O. Honorat rozkochany w Bogu, zatapiał się cały w przeżywaniu jedności z Chrystusem Eucharystycznym. Ta gorliwość, a jednocześnie spokój i skupienie, udzielały się uczestnikom celebrowanych Mszy świętych. Paweł Litwiński z wielkim przejęciem opisał sprawowaną przez Honorata liturgię: „Z jaką gorliwością ducha odprawiał Mszę św. Łaska bogomyślności, jaką się Ojciec odznaczał, przekraczała o wiele zwyczajną miarę. Trzeba było widzieć, gdy odprawiał Mszę św. z jakim to czynił przejęciem, namaszczeniem i pobożnością. Cisza wielka panowała w Kościele. Obecni jakby odczuwali moc pośrednictwa Sługi Bożego. Każdy chciał być na tej Mszy św. i korzystać z nieskończonych łask Bożych, jakie z niej dotykalnie spływały. Po konsekracji bardzo często twarz Ojca oblewała się rumieńcem, oczy wpatrzone były w Hostię św., a on sam stał nieruchomy. Niepodobna było nie zauważyć, że z Ojcem coś niezwykłego się dzieje. Po pewnej chwili dopiero odzyskiwał panowanie nad sobą i kończył Najświętszą Ofiarę. Za to przy dziękczynieniu po Mszy św. w chórze dawał już folgę swoim uczuciom pełnym wzruszenia".
Ci, którzy uczestniczyli w Eucharystii sprawowanej przez Honorata doświadczali jego ogromnej czci, jaką miał do tej Najświętszej Tajemnicy, co udzielało się wszystkim uczestnikom. Bardzo osobiste świadectwo dała o tym s. Leontyna Gałecka ze Zgromadzenia Sióstr Imienia Jezus: „O wielkiej gorliwości sługi Bożego co do czci Trójcy Przenajświętszej], Wcielenia i Najświętszego Sakramentu Ołtarza mogę zaświadczyć na podstawie tego co widziałam w Nowym Mieście, gdy się znajdowałam na Mszy św. odprawianej przez Czcigodnego Ojca Honorata. Wtedy, gdy odprawiał Najświętszą ofiarę cała jego postać, wyraz twarzy, wszystkie jego ruchy wyrażały przejęcie się najgłębszą czcią, uwielbieniem i miłością; oblicze jego promieniało zachwytem, skupienie wewnętrzne i żywa wiara w obecność Boga na ołtarzu udzielały się osobom otaczającym ołtarz. Toteż tłumy ludu cisnęły się dookoła, zdawało się, że ten kapłan odprawiający Mszę świętą ciałem jest tylko wśród nas, a duch jego cały zatopiony w Bogu przenika niebiosa. Przy tym cała postać, wszystkie jego ruchy były tak spokojne, tak przy tym naturalne, bez przesady, że jakiś niebiański urok przykuwał serca i zapalał pobożnością. Szaty liturgiczne wszystkie zawsze miał Ojciec z największą starannością włożone; z wielką skrupulatnością przestrzegał wszystkich przepisów liturgicznych".
Piękne świadectwo o sprawowanej przez o. Honorata liturgii zostawiła również Matka Róża Godecka: „Ojciec nasz musiał być bardzo miłym i czystym wobec P. Boga. Myśmy, co prawda, nie widziały nigdy Ojca uniesionego w ekstazie, ale zdarzało się czasem w czasie Mszy św., którą Ojciec zawsze z wielkim skupieniem odprawiał, że Ojciec stawał się jakimś jaśniejszym, szczególnie głowa była jakby opromieniona. Jeden z panów, znąjomych Ojca, który należał nawet czas jakiś do Zgromadzenia Mężów Bożych, mówił raz do Matki Elżbiety Stummer, że jakaś dziwna moc bije od Ojca, tak że człowiek staje onieśmielony, wprost nie śmie podnieść oczu na Ojca".
Kiedy Honorat zachorował i nie sprawował Eucharystii w kościele, każdy czuł jego obecność modlitewną, gdy klękał przy okienku, aby adorować Najświętszy Sakrament, o czym pisze s. Salezja Szymonowicz: „Dowiedziałam się, że O. Honorat co dzień słucha Mszy św. odprawianej w klasztorze. Przez boczne okienko z chóru zasłonięte firaneczką, uchylał jej tylko w czasie Podniesienia, trzeba było się mocno opanować, by nie zerknąć w okienko".
O. Honorat na podobieństwo św. Franciszka z Asyżu ciągle się modlił. „Sługa Boży miał szczególny dar modlitwy, wiele razy spotykałem Ojca Honorata, to zawsze się modlił, brat, który go obsługiwał mówił, że Ojciec zawsze był zajęty modlitwą i pracą". Tak widział go br. Stanisław Szczech, sługa Maryi Niepokalanej.
Z Eucharystii wyrosło ogromne zamiłowanie Honorata do adoracji Najświętszego Sakramentu. Paweł Litwiński sam był „świadkiem jak O. Honorat przepędzał całe godziny u stóp Najświętszego Sakramentu, czcząc tę tajemnicę miłości".
„O. Honorat często się modlił przed Najświętszym Sakramentem i ta modlitwa sługi Bożego była najulubieńszą, codzienną. Widziałem, a szczególnie w czasie wielkanocnym, przy wystawieniu Przenajświętszego Sakramentu w piwnicy i grobie, jak Ojciec Honorat w dzień i w nocy, adorował Pana Jezusa, zalewając się łzami".
Tak natomiast wspomina tę pobożność s. Jolanta Łabusiewicz ze Zgromadzenia Sług Chorych: „Wielce czcił Najświętszy Sakrament. Adorując w dzień i w nocy, a w konfesjonale, podczas Podniesienia przerywał spowiedź, aby z penitentem uczcić tę najważniejszą chwilę we Mszy św. Ostatnie trzy dni Wielkiego tygodnia adorował prawie bez przerwy Najświętszy] Sakrament".
S. Leontyna Gałecka napisała: „Widziałam, że ile razy wchodził i wychodził z konfesjonału zawsze klękał z najgłębszą czcią przed Tabernakulum; bracia opowiadali, że wtedy, gdy już nie mógł spowiadać w kościele ze względu na stan zdrowia, długie godziny spędzał na modlitwie w okienku, skąd widać było wielki ołtarz i Tabernakulum; wiele osób wtedy widywało, jak sługa Boży ukryty w tym okienku, z wielką pobożnością słuchał Mszy świętych odprawianych w kościele i chociaż go nikt nie widział, ale wiele dusz pobożnych wypatrywało te nawiedziny i łączyło się z modlitwą sługi Bożego, aby ożywić swoją pobożność. Jeszcze w innych okolicznościach widziałam Ojca Fundatora przed Najświętszym Sakramentem, zatopionego w najgłębszej adoracji. W Wielkim Tygodniu, gdy Pan Jezus był w grobie, wtedy Ojciec nieraz długie godziny spędzał na modlitwie wpatrując się z żywą wiarą w Hostię Najświętszą, wtedy też dusze pobożne starały się uchwycić te chwile modlitwy Ojca, aby zaczerpnąć ducha wiary i pobożności w łączności z Nim". Honorat miał jeszcze inne właściwe dla siebie rodzaje pobożności. Br. Paweł Litwiński był świadkiem jak „co sobotę o godz. 5 po południu odprawiał O. Honorat w oratorium rozmyślania o boleściach Najświętszej Maryi Panny. Nie wiedząc jeszcze o tym, zachodziłem kilka razy w tym czasie do jego celi, z której były drzwi do oratorium. Nie będąc spostrzeżonym przez Ojca, słyszałem jęki, płacz, szlochania, wzdychania w czasie tych rozmyślań, które mnie dochodziły z oratorium. Dowiedziałem się później od O. O. Kapucynów, że takie uniesienia miłości dla Matki Najświętszej Bolesnej odbywały się w każdą sobotę".
Szczególną formą pobożności o. Honorata była cześć wynagradzająca związana z kultem Oblicza Pańskiego. Br. Litwiński dzielił się w jednej z relacji: „O nabożeństwie do Oblicza Pańskiego wiem, że był gorliwym czcicielem, gdyż ułożył książkę do nabożeństwa «Okaż nam Panie Oblicze swoje», drugą o nabożeństwie wy nagradzającym». Zaprowadził nabożeństwo wynagradzające w kościele O.O. Kapucynów od czwartku przed niedzielą zapustną, aż do środy popielcowej, owszem, nawet jedno Zgromadzenie miało za zadanie szerzyć to nabożeństwo po parafiach".
Sam uznawany za świętego czcił różnych świętych przez ogromny szacunek do ich relikwii, a w swoich modlitwach troszczył się o dusze czyśćcowe przez ofiarowywanie zebranych odpustów.
„Ojciec Honorat miał w wielkiej czci relikwie świętych, gdyż z wielkim uszanowaniem nosił je przy sobie i na uroczystości I klasy polecał zakrystianowi w dużych relikwiarzach wystawiać na wielki ołtarz do czci publicznej".
„Miał pragnienie dostępowania odpustów, w czasie odpustu porcjunkuli w nocy zbierał odpusty. W kazaniu zachęcał wiernych, by mogli jak najwięcej takowych zebrać i ofiarować je na korzyść dusz w czyśćcu cierpiących. Sam zrzekł się aktem dobrowolnym nie tylko tych, których sam mógł dostąpić, ale i tych, które mu różne osoby ofiarowały, na korzyść dusz w czyśćcu cierpiących".
W: W szkole świętości błogosławionego Honorata, pod. red. T. Płonki OFMCap., Sandomierz-Zakroczym 2008.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz