Do M. Józefy Sieradzkiej (8)

Kiedy masz takie niemądre serce i takie pospolite rzeczy tak Cię przejmują, to trzeba było nie wstępować do zgromadzenia, ale na świecie jakieś wygodne życie obmyśleć. Gdybyś miała więcej wiary, a mniej tej białogłowskiej miłości, to byś po każdym takim wypadku składała dzięki Bogu wierząc, że wszystko to potrzebne do ustalenia waszego. Miłość, która Was skłania do zatrzymania buntownic, mogłaby zgubić Was, więc Bóg dopuszcza, że opuszczają Was same, kiedy ich wydalać nie chcecie. Kiedy św. Franciszek żalił się na takie rzeczy, to mu P. Bóg powiedział: czego się frasujesz człowieku, czy to twoje dzieło, itd.? Jeżeli wyszli, to dlatego, że nie byli z waszych, to na ich miejsce ja innych przyślę, a gdyby ich nie było, to sprawię, że się narodzą, i z kamieni synów ci wskrzeszę, a zakon ten musi być do końca świata.

Co za pretensje, żeby wszystkie, co wychodzą, wytrwały do końca. Łaska powołania nie byłaby tak wielką łaską, gdyby tak łatwo wytrwanie przychodziło. U nas na 10 nowicjuszów, ledwo dwóch się utrzyma, a Wy tak mało i tak rzadko nacie wychodzące, chociaż daleko trudniejsze życie macie, że trzeba się temu dziwić, że więcej nie wychodzi. Zanadto sobie idealizujesz wszystko i dlatego w desperację wpadasz. Jesteś jak te panny, co naczytawszy się romansów, gdy po wyjściu za mąż widzą wszystko odmienne, niż sobie wymarzyły, wpadają w rozpacz i czasem życie sobie odbierają, a przynajmniej żyją w niezgodzie i narzekaniach. Chcesz żyć z aniołami i używać pokoju niebieskiego, a ludzie są zawsze ludźmi i na tej ziemi zawsze ucisk znosić trzeba. Trzeba być mądrzejszą, nie roztkliwiać się za lada rzeczą, bo to wszystko, co piszesz, to jest rzecz powszednia we wszystkich zgromadzeniach. W początkach zgromadzenia św. Franciszka intrygi były w najwyższym stopniu, braci obserwantów więziono, zabijano nawet, a jednak Bóg z tego chwałę wyprowadził. Niech Cię Bóg ożywi na duchu i do lepszych myśli doprowadzi.

Boże błogosław.