(Zakroczym, 1886)
Powtarzam to, co mówiłem już, jak o tym wszystkim myślę, że czego ja nie śmiałem od Ciebie wymagać, to w końcu sumienie twoje wymagać będzie i każdy spowiednik Cię do tego zobowiązać będzie musiał, i czego nie chciałaś zrobić dla miłości Bożej, to będziesz musiała zrobić z bojaźni grzechu i piekła. Coraz częściej będziesz doznawać tego, że gdy jesteś tam, gdzie Bóg chce, to Ci on błogosławi i wspiera Cię i na ciele, i na duszy i naucza Cię, jak masz postępować i radzić i są wielkie owoce tego, a gdy jesteś tam, gdzie Cię natura tylko ciągnie przeciw woli Bożej, to Cię Bóg zostawia twojej słabości i widzisz, jak coraz ciężej upadasz – dla oszczędzenia trochę głupich pieniędzy, których raz się już wyrzekłaś przed Bogiem, żeby się narażać na Jego obrazę, czyż to warto? A co do matki to widzisz, jak miłość rodzicielska naturalna jest samolubną; dla jej fantazji, że chce trzymać w domu takiego fiksata i dla niego obarcza cię niepotrzebnie pracą, chce, żebyś nie tylko zdrowie narażała i utraciła życie, ale żebyś narażała i duszę swoją na grzechy i piekło. Któż to rozsądny będzie się litował? Samo zdrowie jest dostatecznym powodem, aby się od tego usunąć, a tym bardziej zbawienie duszy. Matka jest matką, to P. Bóg da jej siły do przetrzymania tego jak każdej matce, a Ty masz swego Oblubieńca, dla którego, jak mówi On sam: opuści człowiek ojca, matkę, aby się z Nim połączyć; masz swoje obowiązki, które nie pozwalają na takie próby. Radzę stanowczo, abyś w takich tylko godzinach wpadała do matki, gdy jego nie ma, i żebyś jej przedstawiła, że nie możesz narażać zdrowia ciała i duszy przez spotkanie się z nim. Jeżeli matka nie chce trzymać sługi dla brata, to tym bardziej nie powinna Ciebie ściągać, bo on Cię jeszcze więcej nienawidzi jak sługę.
Boże błogosław.
Do Zakroczymia zawsze przyjeżdżać możesz, bo ja nigdy nie przestanę służyć twojej duszy, dopóki zechcesz iść za wolą Bożą i moimi radami.