G. Bartoszewski: Rekolekcje z bł. Honoratem (11)

DZIEŃ JEDENASTY

Między kontemplacją a czynem

Jeżeli życie czynne nie może się obejść bez pomocy bogomyślnego, to również i życie bogomyślne bez czynnego istnieć by nie mogło i potrzebuje jego pomocy, a to dlatego, aby mogło spokojnie spoczywać, siedząc przy nogach Pańskich i słuchać słowa Jego, potrzebuje, aby był ktoś, kto by się zajął ugoszczeniem Pana i uczniów jego. l nie ma wątpliwości, że gdyby Maria pierwsza żaliła się na siostrę, że się krząta po domu, a nie siedzi wraz z nią przy nogach Pańskich i nie słucha nauk Jego, usłyszałaby w odpowiedzi: «A któż by ugościł mnie i uczniów moich, kto by pamiętał o moich sierotach, moich ubogich, o moich kalekach, o moich maluczkich, o moich grzesznikach, aby ich przyprowadzić do mnie. Tyś obrała sobie lepszą cząstkę, ale pozwól i jej zostać przy swojej, aby pracowała dla mnie» (Rekolekcje czterdziestodniowe, mps AWP II C, t. 6, s. 39).

Ojciec Honorat zmierzył wprawnym okiem malą przestrzeń kamedulskiego eremu. Ten maleńki metraż przypominał gościowi z Warszawy główną funkcję tego pomieszczenia. Ma ono sprzyjać skupieniu, kontemplacji, medytacji. Jest to jakby minimalne schronisko dla wędrowca, szałas pustelniczy. Kameduli należeli do czolówki zakonów kontemplacyjnych, które ukształtowały się w pierwszym tysiącleciu dziejów chrześcijaństwa. Dopiero ruch franciszkański z XIII w. wprowadzil do pojęć chrześcijańskich termin: zakony kontemplacyjno-czynne, łączące dawny ideał mnichów pustyni i eremitów - pustelników z czynną, wykonywaną wśród ludzi pracą kaznodziejsko-apostolską.

Nie był to łatwy model powołania, ponieważ zawsze pojawiały się wątpliwości i opory zakonników co do tego, gdzie kończy się kontemplacja, a zaczyna czyn; czy życie czynne, apostolskie może przenikać kontemplacja, która zawsze wiąże się z odosobnieniem, izolacją, społeczna bezczynnością.

Ojciec Honorat jako znawca dziejów franciszkanizmu dobrze znał historię opozycji terminów: kontemplacja i czyn. Jako kapucyn pamiętał, że w początkowej fazie istnienia najmłodszej, z początków XVI w., gałęzi franciszkanów, zwolenników surowego zachowywania Reguły św. Franciszka, rozpoczęli oni swoją reformę od pobytu u włoskich kamedułów. Od kamedułów zapożyczyli też zwyczaj kultywowany do dziś -noszenia zarostu.

Cela kapucyńska niewiele różniła się wówczas od eremu kamedulskiego, chociaż klasztor w Warszawie, gdzie przebywał bl. Honorat, znajdował się w centrum ówczesnej stolicy Królestwa Polskiego. Między franciszkańsko-kapucyńską kontemplacją a czynnym życiem apostolskim znajdowała się klasztorna klauzura. Jednakże sytuacja religijna zniewolonego kraju zmuszała niejako kapucynów do większego zaangażowania apostolskiego. W życiu o. Honorata piętrzyły się dylematy związane z nadmiarem zadań apostolskich, odciągających go od wspólnych modlitw w zakonnym chórze.

Organizator społecznego życia religijnego w wymiarze filantropijno-charytatywnym rozpoczął prace nad niepowtarzalnym wzorcem kontemplacyjno-czynnego życia. Ten wzorzec, zakładający zawsze priorytet modlitwy i kontemplacji jako fundamentu pracy apostolskiej, był mu szczególnie bliski. Chciał bowiem sprawdzić na swoim przykładzie, w jaki sposób można przenieść ideał kontemplacyjno-czynny w rzeczywistość przez niego projektowanych zgromadzeń ukrytych.

Rzeczywistość Boża i autentyczne życie wewnętrzne osób ukrytych wymagały szczególnej troski o ich dusze. Projekt bl. Honorata polegał na wykorzystaniu ascezy chrześcijańskiej, opartej na tradycyjnych, wypróbowanych wzorach, głównie wzorcach osobowych świętych kanonizowanych. Ten projekt zakładał rozbudowaną, indywidualną pracę nad sobą, opartą na kształtowaniu charakteru, zwłaszcza na wyrobieniu silnej woli, i dobrze zorganizowaną pracę apostolską wśród społeczeństwa.

Precyzyjne wskazówki ojca Honorata dotyczące organizacji życia wspólnotowego w konspiracji, w ukryciu, także umieszczane w opracowywanych przez Błogosławionego konstytucjach poszczególnych zgromadzeń, zmierzały głównie do kształtowania indywidualnej osobowości chrześcijanina. Ukryte bowiem życie wspólnoty z konieczności redukowało ingerencję przełożonych w organizację zwykłego dnia pracy i poświęcenia.

W zestawieniu z czynnym apostolstwem sióstr i braci zakonnych chodzących w świeckim ubiorze także izolacja od życia publicznego ojca Honorata tworzyla osobliwy paradoks chrześcijański. Ascetyczne, kontemplacyjne życie internowanego kapucyna przyczyniło się w ostateczności do wypracowania szczególnego modelu uświęcenia osiąganego w trudnych, niesprzyjających warunkach zewnętrznych.

Jak Chrystusowi „nie podoba się krzątanie bez modlitwy, tak i modlitwa bez pracy. I tak napominał Martę, gdy ta przyganiala [Marii] Magdalenie, iż u nóg Pańskich siedziała, tak samo, twierdzi św. Franciszek Salezy, zganiłby [Marię] Magdalenę, gdyby ta przyganiała pobożnemu krzątaniu się Marty. Wprawdzie Zbawiciel nazwał modlitwę lepszą cząstką, ale nie nazwał jej całością, bo ta dopiero z połączenia jej z pracą nastąpić może. I dlatego niech starają się wszel¬kimi sposobami tę harmonię utrzymać, nic opuszczając nigdy pod żadnym pozorem ani jednego, ani drugiego" (PTA IX, s. 275).

Trzeba mieć dużo siły, odwagi i męstwa, by w świeckich dekoracjach, bez żadnych ułatwień zewnętrznych, realizować ideał naśladowania Chrystusa. Jedynym znakiem u takich zakonnic i zakonników był ewangeliczny czyn ich życia, sprawdzony w zestawieniu z postępowaniem zwykłego bliźniego. Nie wiemy, czy ma być to uśmiech w godzinach trudnych, przygnębiających dla ogółu czy powaga twarzy zachowującej hart ducha w chwilach pokusy i wyzwania.
A przecież w szeregach tych anonimowych animatorów Ewangelii znajdowali się obok Anioła Stróża aniołowie pokusy i zakłamania.
„Ukryte życie, najobfitsze dla życia wewnętrznego, które jest najpotrzebniejsze, jedyne, konieczne, które najwięcej miłosierdzia ściąga, bez niego nic apostolstwo niewarte" (ND, s. 373).

Tajemnica bl. Honorata w zespoleniu kontemplacji i czynu tkwiła w przemyślanym i przemodlonym ideale chrześcijańskiego charakteru, gotowego, jeśli Opatrzność żądała, przebywać w centrum tego świata. Jeśli przekraczało to indywidualne możliwości, należało pokornie wycofać oziębią duszę do ogrzania jej ogniem Bożej miłości w odosobnieniu. Albowiem „moc w słabości się objawia". Zwyciężaj samego siebie! Wiele osób poświęca siebie na modlitwie, a nie dochodzi do świętości, bo nie zwycięża. Na sto osób dziewięćdziesiąt idzie za swoim zdaniem i wolą. Jeden akt umartwienia więcej znaczy niż kilka godzin na modlitwie wśród pociech i słodkości.

Do przemyślenia, do przemodlenia, do zapamiętania

• W kontemplacji nie zacinać się i naprzód iść, ale obcinać wszystko, co przeszkadza; palić mosty za sobą, pamiętać na prowadzenie siebie słowem NIE (nie czytać, nie przyjmować, nie troszczyć się, nie mieszać się w cudze sprawy...).

• Chcę być z Tobą jedno, pragnę jak kropla zanurzyć się w oceanie Twojej istoty i tak zginąć w Tobie.

• Nigdy nie złączysz się z Bogiem, jeśli się od wszystkiego nie oderwiesz.