G. Bartoszewski: Rekolekcje z bł. Honoratem (10)

DZIEŃ DZIESIĄTY

Święty ogień wymaga troski i czuwania

Pierwsza gorliwość jest szczęściem pięknej, wspanialej, poświęconej Bogu młodości; druga to jest stala, prawdziwa gorliwość, jest szczęściem duszy chrześcijańskiej, dojrzalej przez cierpienie, jest ona owocem ciężkich nieraz prób życia.
Lecz jest i gorliwość fałszywa, która ciągle o skały się rozbija i po tym właśnie poznać się daje. Jest ona piękna na pozór, wspaniale płynie, gdy jej wiatr przychylny sprzyja. Lecz skoro tylko żagle swe rozwinie i na pełne puści się morze, zaraz zaczyna myślą i słowy przesądzać i przyganiać żeglowaniu swych współtowarzyszy [...]. Jest jeszcze inny rodzaj gorliwości fałszywej, podobnej do modlitwy faryzeusza [...]. Ostatnim wreszcie rodzajem falszywej gorliwości jest ciągła, jakby chorobliwa zmienność, szybkie tworzenie coraz to nowych planów, które w lot się niszczą, [...] z wielkim hukiem i dymem znikają w powietrzu [jak wystrzelony ślepy nabój] (PTA IX, s. 242).

W kamedulskiej pustelni czuwa nad rekolektantem Anioł Stróż, jest też jego odwieczny rywal anioł ciemności. Ojciec Honorat zatrzymuje się nad wersetem z brewiarzowej komplety: „Bracia, bądźcie trzeźwymi! Czuwajcie! Przeciwnik wasz, diabeł, jak lew ryczący krąży, szukając, kogo pożreć" (l P 5,8-9).
Gorliwość zakonnika jest wolna od kwietyzmu. Ojciec Honorat ma osobowość dojrzałą, chce umocnić ją w drodze na szczyty świętości. Pamięta dobrze scenę kuszenia Chrystusa na zakończenie Jego czterdziestodniowego postu na pustyni. Odtwarza w myśli dialog Syna Człowieczego z Księciem Ciemności... Jeśli Jezus nie „rozbroił" z pokrętnych i podchwytliwych argumentów erystycznych szatana, który kusił go korzyścią zamiany kamieni na chleb, to i tu, na podkrakowskich Bielanach, nawet próba rozmowy z „ojcem kłamstwa" wymaga szczególnej trzeźwości i otwartego umysłu. „To dobrze, wręcz doskonale, że chcesz zostać świętym, szepce zły, musisz jednak pamiętać o sobie, być bardziej roztropny w duchowych ćwiczeniach... Tak mądry zakonnik winien pamiętać, aby być ostrożny w działaniu, winien liczyć się z okolicznościami... Planując apostolstwo w zniewolonej Ojczyźnie, stajesz się nierozważnym szaleńcem... Nie możesz wierzgać przeciw ościeniowi legalnej władzy, bowiem każda władza pochodzi od Boga... Za mało bracie Honoracie ufasz sobie, zbyt wiele nakładasz na siebie przerastających twe siły umartwień..." „Idź precz, szatanie..." I odszedł na chwilę, pozostawiając duszę zakonnika w rozterce.
„Panie, czymże ja jestem przed Twoim obliczem? Prochem i niczem".

Ale co z tego stwierdzenia wynika? Czego uczy zwycięska walka z szatanem? Uczy pokory, czyli spojrzenia na siebie zgodnie z prawdą, a więc zgodnie z rzeczywistością, bez koloru.
Na pamięć przychodzą Błogosławionemu wykładane dla kleryków definicje: „Prawda jest zgodnością myśli ze stanem faktycznym". Tak św. Tomasz, idąc śladem Arystotelesa, definiuje prawdę.

Powiedzieć sobie słowa prawdy, bez żadnych ale..., to najtrudniejsza przeszkoda na drodze uświęcenia. Prawda zawsze poraża, rodzi przestrach. Broni się przed prawdą pokrętny umysł, który tak jest uformowany z natury, że najtrudniej jest mu wnioskować przeciwko sobie.

Ojciec Honorat wie, że najgorszym skutkiem pychy jest zakłamanie, przekształcanie rzeczywistości, naginanie jej do głęboko ukrytych egoistycznych celów.
W życiu zakonnym to zakłamanie uwypukla się w fałszywej gorliwości. W Notatniku duchowym zapisał, że różne niepowodzenia fałszywej gorliwości pisarze duchowni zwykli nazywać skałami, o które rozbija się gorliwość. Fałszywa gorliwość ubiera się w „pożyczoną odzież, każe się nazywać fałszywymi imionami". Fałszywa gorliwość karmi się rozgłosem, wypełnia usta pseudowzniosłymi zasadami i pustymi hasłami. Fałszywa gorliwość systematycznie gasi ogień powołania. Bywa i tak, że świeca gaśnie i z knota ulatnia się swąd grzechu...

Pokorny chrześcijanin wie, że to nie jest znak końca, że zgasła świeca może być zawsze powtórnie zapalona; trzeba tylko zdobyć się na jeszcze jeden wysiłek.
Ale trzeba też być wiernym, trzeba pełnić wolę Bożą w ciemności, w oschłości duszy.
Gorliwość rozsądna działa spokojnie, roztropnie i pokornie, a faryzejska zaraz drugich potępia, a siebie wynosi - „nie jestem jak wszyscy inni".
„Prawdziwa gorliwość jest słodka, pełna współczucia, a nie gniewna.
Prawdziwie gorliwy od drugich napomnienia przyjmuje skromnie.
Prawdziwie gorliwy jest dla siebie surowym sędzią, ale dla drugich ojcem łaskawym i wyrozumiałym. Ma żarliwość dusz".

Sw. Franciszek z Asyżu w tym miejscu przypomina mu swoją refleksję: „Bracia, sługami nieużytecznymi jesteśmy, nic dotąd nie uczyniliśmy. Bracia, zaczynajmy od nowa".
Ostatnie słowa nadają się szczególnie do medytacji, także kontemplacji rekolekcyjnej: „Bracia, zaczynajmy od nowa". Czyż nie na tym polega tajemnica, misterium odnowy chrześcijańskiej? Codzienna odnowa, uparte, pokorne zaczynanie od początku.
Święty upór, ciągle powtarzanie tej samej walki ze słabościami. To jest pokora, czyli misericordia mentis -„miłosierdzie rozumu".


Do przemyślenia, do przemodlenia, do zapamiętania

Nie kocha prawdziwie Chrystusa, kto mając sposobność ratowania dusz, zostawia je na pastwę wilka piekielnego i jak najemnik od nich ucieka, szukając tylko spoczynku dla swej duszy, choćby u nóg Jezusa. Dusze gorące roztaczają dookoła siebie atmosferę moralną, która bez ich wiedzy oddziaływa nie tylko na jednostki, ale i na szerszy ogół.
Praca jest pierwszą ofiarą, jaką człowiek z ciała swego, ze zmysłów swoich i z członków swoich, i ze swoich zdolności Panu Bogu codziennie składać powinien.