Błogosławiony Honorat w opiniach publicystów polskich i włoskich

Co w tym życiorysie ma być propozycją dla nas? Albo inaczej: do jakich punktów życiorysu o. Honorata bądź wymiarów jego duchowej sylwetki możemy dziś szukać odniesienia?
1. Do jego rewelacyjnego wręcz wyczucia społecznych bolączek i umiejętnego poszukiwania duszpasterskiej na nie odpowiedzi: tworzenia zgromadzeń apostołujących
we własnym środowisku, zwłaszcza zawodowym. (...)
2. Do jego duszpasterskiej innowacyjności przy respektowaniu ubogich środków
oddziaływania: konfesjonału i korespondencji, ale przede wszystkim modlitwy.
„Straszne zaniedbanie życia przez zaniedbanie modlitwy" - zapisze w swym prowadzonym przez kilkadziesiąt lat życia zakonnego „Notatniku duchowym". Społeczny działacz wciąż korygujący swój nadmierny aktywizm.
3. Do jego odrzucenia pokusy wyjazdu z kraju tam, gdzie znalazłby dogodniejsze
warunki działalności i do jego przekonania o potrzebie trwania na posterunku trudnym i nieefektownym, ale ważnym dla przyszłości ojczyzny i Kościoła. (...)
4. Do jego ufności w narodową przyszłość i pracy nad tą przyszłością mimo powszechnego po klęsce powstania styczniowego zwątpienia w narodowe szansę. Wizja
odrodzonego narodu jest dla o. Honorata tożsama z koncepcją jego motywowanego
religijnie odrodzenia moralnego. Przez powrót do Dekalogu i Ewangelii, a zwłaszcza
respektowanie trzeźwości i sakralnego charakteru dnia świętego. Ale także przez narodową jedność i solidarność, bowiem odradza się w narodzie - jak zauważył o. Honorat w jednym z kazań - „jędza niezgody, ten pierwotny grzech przodków naszych".
5. Do jego heroicznego posłuszeństwa wobec niezmiernie trudnej do przyjęcia i
niezrozumiałej woli Stolicy Apostolskiej odsuwającej o. Honorata od kierownictwa
jego zgromadzeń. (...)
6. Do jego spokojnego znoszenia ciężkich dolegliwości ciała u schyłku życia -
otwartej rany na nodze, odleżyn na plecach. (...)

Andrzej Potocki, O. Honorat Koźmiński. Patron chrześcijańskiego realizmu, „Ład" 9 X 1988, nr 41/210/. R 6; 1988


Duchowość franciszkańska miała w Polsce dobry rezonans. Zakony reguły św. Franciszka były popularne, wrośnięte w społeczeństwo, swojskie; miały łatwość kontaktu i prestiż wynikający również z pobudek patriotycznych (to w końcu kapucyn święcił Kościuszce szablę na rynku krakowskim i chodziły legendy o bernardyńskich kwestarzach napoleońskich). Kapucyni, najbardziej aktywni, byli predysponowani do montowania związków nieformalnych i więzi religijno-społeczno-prawnych. Nie jeden tylko Koźmiński to robił. (...)
W zamyśle Honorata zgromadzenia ukryte winny były istnieć również w tym wypadku, jeśliby warunki historyczne uległy znacznej optymalizacji. Powoływał się na przykład ewangeliczny: na ukryte życie i ukryte działanie Chrystusa. Sądził też, że w bardzo wielu wypadkach ubiór zakonny stwarza bariery i dystanse utrudniające prace, misyjną i apostolską. Gdy rzymska Kongregacja do spraw Zakonnych postanowiła potem, że „w razie zmiany okoliczności" ukryte zgromadzenia zakonne wrócą do habitu i wspólnej klauzury zakonnej - o. Honorat, choć tak bez reszty uległy i lojalny wobec Rzymu, przesłał jednak Kongregacji zupełnie inne sugestie: że zadanierr członków zgromadzeń ukrytych jest życie i ciche apostolstwo w pracowniach, magazynach, fabrykach, na wsi, gdzie los przydarzy. (...)
Były to idee zdumiewająco nowoczesne - zwłaszcza, jeśli się pamięta, jak mocne tkwił Koźmiński we współczesnym sobie świecie mentalnym, w wieku XIX. Mój Boże, gdy przyszło Vaticanum Secundum, sam czytywałem entuzjastyczne artykuły np. o Małych Siostrach o. de Foucauld, które w cywilnych kieckach gary zmywają po barach i garkuchniach - tym tylko apostołując, że są wierzące, pogodne, życzliwe i uczciwe. „Już przez to samo, że gdzieś są, choćby nic osobliwego nie czyniły, wywierają wpływ dobroczynny". (...)
Skrytki docierały tam, gdzie zakonnica w habicie czy ksiądz w sutannie nie mieliby dojścia. W sytuacji natężonej rusyfikacji, zwłaszcza szkolnictwa, nie była rzecze obojętną budowa sieci podziemnego nauczania czy półjawnego dokształcania „w rzeczach ojczystych"; a niechby tylko czytania i pisania - aby było komu wetknąć dc ręki książkę. (...)
Były „siostry wiejskie" i „siostry fabryczne". Trudno uwierzyć, ale ten jeden człowiek zamknięty w celi i w konfesjonale potrafił sprawić, że we włókienniczym centrum żyrardowsko-łódzkim co dziesiąta robotnica była jego „dyskretką". Żyły, jak inne, w dość dramatycznych warunkach, ale potrafiły zorganizować nawet coś w rodzaju domów dla chorych i miejsca wypoczynkowe, nie tylko ciche kasy samopomocy. A przede wszystkim - były. Zakonnica w habicie nie miałaby czego szukać w tych środowiskach. Tak: były bardzo pobożne. Ale pod powłoką dziewiętnastowiecznej dewocji był to jednak nowy, bo czynny typ pobożności. Honorackie „siostry fabryczne" powstały na trzy lata przed encykliką „Rerum novarum" Leona XIII, w której Kościół po raz pierwszy dostrzegł kwestię robotniczą. A na drugim biegunie - mało kto wie, że dyrektorka ekskluzywnej warszawskiej „pensji", hr. Zyberk-Plater też była honoracką skrytką i miała pod sobą siatkę inicjatyw wychowawczo-pedagogicznych.

Tadeusz Żychiewicz, Ojciec Honorat Koźmiński, „Tygodnik Powszechny". 16 X 1988, nr 42/20511R 42: 1988


Błogosławiony Honorat tak wyjaśniał charyzmat życia ukrytego: „W zgromadzeniach tych w szczególny sposób zachowywane jest ukrycie przed oczyma świata. Ten sposób życia zakonnego nie wynikał jedynie z roztropności lub zewnętrznej konieczności, ale był wyborem naśladowania ukrytego życia Dziewicy Maryi". (...) W swoim Testamencie duchowym wyrazil pragnienie ukrycia się „w ranach Jezusowych" oraz chciał „oddać ducha Bogu z tym samym usposobieniem, z jakim Jezus oddał swego ducha w ręce Ojca". Został wysłuchany. Śmierć była początkiem jego chwały.

Gino Concetti, Pełen inicjatyw i oryginalnych intuicji był zawsze uległy swoim przełożonym w posłuszeństwie, „L 'Osservatore Romano", 15 X 1988, nr 247 R 1128: 1988


Czytając życiorys kapucyna O. Honorata Koźmińskiego, jesteśmy zdumieni i nie potrafimy zrozumieć go jako jednej z tych wielkich dusz, które wzbudza Duch Święty w Kościele, szczególnie w momentach dla niego najbardziej krytycznych, w czasie doczesnego pielgrzymowania pośród ludzi. I nie jest ważne, że pole działania tych wielkich gigantów wiary ograniczone jest do jednego kraju; są oni bowiem powszechnym znakiem nadziei i zapowiedzią ostatecznego zwycięstwa Chrystusa. (...)
Jeszcze dziś budzi podziw ogrom pracy apostolskiej podejmowanej przez O. Honorata, niezależnie od ograniczeń wynikających z okoliczności. Był znanym kaznodzieją, światłym kierownikiem duchowym i płodnym pisarzem. (...)
W Testamencie duchowym zapisał: „Proszę Cię, aby żadna z tych dusz, któreś mi dał, nie zginęła i aby żadne z tych ziarenek, które raczyłeś przez moje usta rzucić w ich serca, nie było bezowocnym i aby Duch Święty raczył im przypomnieć w chwili sposobnej to wszystko, co im mówiłem, aby wszystko to posłużyło do ich uświątobliwienia i na większą chwałę Twoją, której jedynie pragnę".

Luciano Pastorełło, Tryptyk kapłaństwa: spowiednik, kaznodzieja i pisarz, „L 'Osservatore Romano", jak wyżej.


O. Honorat działał w Kościele i z Kościołem, środkami religijnymi, będącymi do dyspozycji Kościoła. O sto lat wybiegał naprzód swoją koncepcją życia doskonałości chrześcijańskiej i tworzeniem zgromadzeń i stowarzyszeń typu duchowości zakonnej, ale pozostających w świecie i włączających się we współczesną działalność. Wychodził on naprzeciw nie tylko warunkom egzystencji Kościoła pod zaborem rosyjskim, ale i społecznej sytuacji kraju, gdy budziły się do życia społecznego klasy niższe, a jednocześnie rozwijał się socjalizm. (...)
Miłość do Kościoła i pragnienie jego odnowy kierowały działalnością O. Honorata. Jeżeli założeniem Soboru Watykańskiego II była odnowa Kościoła i jego działalności dostosowana do dzisiejszych warunków, to O. Honorata nazwać można prekursorem Soboru. „Gdy dom ojcowski się pochyla, wszystkie dzieci do jego ratunku i naprawy przyczyniać się powinny" - pisał w książce o św. Franciszku. „Kościół św. chociaż ma obiecane od Chrystusa Pana, że bramy piekielne nie zwyciężą go, jednakże póki jest na ziemi, musi ulegać różnym trudnościom i brakom ze słabości ludzkiej pochodzącym, a przeto zawsze w pewien sposób wymaga naprawy i wszyscy wierni do niej przyczyniać się mają". (...)
Postać i działalność O. Honorata są nadal aktualne, choć pierwsza i druga wojna światowa dokonały olbrzymich przemian w naszym kraju. Ta aktualność wynika z niezbyt wielkiej odległości czasowej od jego śmierci i z jego proroczej wizji przyszłości, która pozwoliła mu wyprzedzać swoją epokę. Wymieńmy choćby najbardziej rzucające się w oczy kierunki i cechy jego działalności, które mogą być wskazaniami dla naszych czasów: iść w lud, do ludu i z ludem (my dziś mówimy ze względu na jednolitość narodową o jedności z narodem); widzieć „znaki czasu" i potrzeby ludzi i starać się im zaradzić w dziedzinie religijnej i duszpasterskiej; w trudnościach, przeciwnościach, prześladowaniach nie ulegać małoduszności, lecz zachować optymizm, płynący z wiary.

Bp Władysław Miziołek, Odczytywał znaki czasu i potrzeby ludzi, „L 'Osservatore Romano", jak wyżej.


O beatyfikacji Ojca Honorata Koźmińskiego (1829-1916) miasto i świat dowiaduje się od prawie dziesięciotysięcznej rzeszy Polaków, którzy w tych dniach przemierzają Rzym wzdłuż i wszerz z przypiętymi do torsów plakietkami z podobizną świątobliwego kapucyna. (...)
16 października. Na placu przed bazyliką Piotrową - labirynt sektorów. Gubią się w nim nie tylko pielgrzymi z Zakroczymia i Białej Podlaskiej, ale i z Toronto, i z Sydney. Nić Ariadny jest w rękach rzymskiej policji i szwajcarskiej gwardii papieskiej. Pod ich dyktando plac wypełnia się reprezentantkami siedemnastu honorackich zgromadzeń zakonnych, obrasta w kępy kapucyńskich mnichów. Stoją - stopa w stopę (bosą, oplecioną rzemieniem sandałów), broda w brodę: młodzi szczypią niecierpliwie starannie wystrzyżone „szczoty", starzy spokojnie gładzą, nie wiedzieć gdzie kończące się, szpakowate mierzwy. Wielu z nich znalazło się tu po raz pierwszy. Chłoną atmosferę święta wyniesienia do chwały ołtarzy ich współbrata. (...)
Papież dziękuje serdecznie za te słowa (życzeń z okazji jubileuszu), ale jest wyraźnie zakłopotany, jakby chciał powiedzieć: to nie ja jestem tu dziś ważny, to święci i błogosławieni, to Honorat Koźmiński,... (...)
Wieczór w bazylice Świętego Wawrzyńca za Murami. Rozpoczęcie triduum dziękczynnego za beatyfikację ojca Honorata. Na piazzale del Verano nie mieszczą się autokary z Polski. Kto żyw i czuje się Polakiem, napiera na bazylikę. Włosi mówią, że nie było tu jeszcze takich tłumów.

Tadeusz Pulcyn, Słudzy sług, „Przegląd Katolicki" 6 XII 988, nr 45/229/, R 76: 1988