DZIEŃ DZIEWIĄTY
„Chcę być świętym za każdą ofiarę"
A najpierw staje mi w pamięci łaska mego nawrócenia. Że gdy bylem w grzechach, żyjąc bez wiary i bez pamięci na Boga, dobroć boska poty mnie nawiedzała różnymi krzyżami, stratą ojca, wielkimi zawodami na świecie, niedostatkiem, a w końcu więzieniem i ciężką chorobą, aż w końcu nakłoniłem moje serce na głos Jego. Cóż by się ze mną było stało, gdybym był umarł wtedy, jak się spodziewano [...]? Modlitwa matki mojej ziemskiej i opieka Matki mojej niebieskiej, tamtej objawiona, ocaliły mnie. Pan Bóg, uzdrawiając mnie cudownie, uzdrowił jeszcze cudowniej duszę moją. Wyprowadzając mnie z więzienia, wywiódł razem ze straszniejszej niewoli szatańskiej i z piekła duszę wybawił. Przywracając mnie rodzinie, wrócił mnie Kościołowi i obdarował nowym życiem. Czyż nie dlatego, abym Jemu to życie poświęcił, które od niego miałem darowane? I czułem to dobrze od samego początku, tj. od pierwszej chwili wybawienia, że do Boga należę i że Jemu całkowicie oddać się powinienem, i służyć Mu gorliwiej, chociaż tak długo się temu głosowi opierałem (ND, s. 10).
Każdy człowiek w chwili duchowej ciszy odczuwa jakiś wewnętrzny głos doradczy, wspierający lub odrzucający jego decyzje. Istnieje jednak glos decydujący, który towarzyszy chrześcijaninowi w momencie podejmowania decyzji wyboru głównego celu i drogi do tego celu prowadzącej.
Błogosławiony Honorat usłyszał ten decydujący głos w celi więziennej. Ten głos odczytał jako vocatio Dei, a wiec wezwanie Boże do życia opartego na metodycznym dochodzeniu do doskonałości. Wybrał bardziej surową regułę franciszkańską, praktykowaną przez Braci Mniejszych Kapucynów. Był to wybór świadomy, przemyślany i przemodlony.
W czas rekolekcyjnej odnowy, duchowego oczyszczenia, pojawia się w duszy ojca Honorata potrzeba krytycznej, metodycznej oceny celu i drogi do tego celu prowadzącej. Wszak greckie słowo „methodos" znaczy „z właściwą" „drogą". Ojciec Honorat cenił sobie metodologię świętości, czyli rozumny, systematyczny plan dążenia na szczyty świętości. Wynikało to z jego osobowości i charakteru, i z naturalnego, ścisłego umysłu.
Rozmyślając w kamedulskiej samotni o początkach swej drogi powołania, odtwarzał głos wewnętrzny Vocatora, tzn. Tego, który go zawołał i zaprosił do zakonnej wspólnoty franciszkańskiej. Wsłuchiwał się także w głos myśli, duchowego wnioskowania i poszukiwania konkluzji, sentencji.
Powołanie zawierało w refleksji ojca Honorata trzy zasadnicze pytania:
- wybór głównych idei oraz wartości;
- dobór środków wspierających egzekucję (wykonanie),
- wypełnienie celów powołania,
- wydrębnienie konkretnych potwierdzeń w codzienności środków i sposobów ze strony powoływanego.
Powołanie jest działaniem woli oświeconej rozumem. To nie jest chwilowy odruch wykonany pod wpływem emocji, jakiejś chwili uczuć... Błogosławiony miał umysł ścisły, logiczny, choć nie był teoretykiem w ścisłym znaczeniu. W kwestii powołania miał stanowisko jasne, konkretne.
Do jego wyobraźni przemawiały jednoznaczne, wyraziste wzorce osobowe świętości. „Święci w narodzie są jakby posłowie i ambasadorowie jego duchowni, przebywający bezustannie przy tronie Niebieskiego Króla i czuwający nad całością ludu swego i wstawiający się bez przerwy za jego sprawą. Im więcej takich posłów błogosławionych naród przyśle do Boga, tym bezpieczniejsza jego sprawa" (ŚFS, t. l, s. 275). Wybór św. Franciszka z Asyżu jako swojego wzorca osobowego świętości był dla ojca Honorata imperatywem, nakazem koniecznym. To stwierdzenie ma w jego życiu zakonnym wiele potwierdzeń, poświadczeń faktycznych. W swym Notatniku duchowym wiele razy odwoływał się do stygmatów św. Franciszka, które były dla niego potwierdzeniem faktu, że Biedaczyna z Asyżu ze wszystkich świętych kanonizowanych był najbardziej podobny do Chrystusa. To właśnie św. Franciszkowi, który literalnie, dosłownie praktykował rady ewangeliczne, udało się odtworzyć we własnym życiu prostotę, ubóstwo i miłość do Boga i ludzi. Wystarczy znać św. Franciszka Serafickiego, aby zrozumieć Ewangelię i zgłębić refleksję św. Pawła, iż prawdziwy chrześcijanin jest „alter Christus" - jest drugim Chrystusem.
Pozostał jednak ludzki dylemat świętości... Jak ona ma być realizowana i w jakich czynach codziennego życia ma być widoczna. Ten dylemat wynikał z wyboru obostrzonej ascezy kapucyńskiej idei franciszkańskiej. Nie był to ścisły zakon kontemplacyjny jak kameduli... A ojciec Honorat miał naturę czynną, chciał budować dla Chrystusa... trudno mu było zrozumieć i zgłębić świadomie wybraną ascezę, opartą na dyscyplinie zakonu.
Nie wiemy, w jakim momencie dojrzała w nim myśl o rzeczywistym zakresie osobistego uświęcenia. Jego prosta, choć jednoznaczna deklaracja: „Chcę być świętym" musiała być mocno podbudowana metodyczną pracą nad sobą, nad własnym uświęceniem. To swoje widzenie świętości, swój ideał franciszkańskiej doskonałości sformułował w prostych zdaniach:
Dla żadnego innego celu Bóg nas nie stworzył:
- ani dla prac,
- ani dla trudów i kłopotów doczesnych,
- ani dla bogacenia się i używania świata,
- ani dla służenia drugim nawet,
- ale głównie po to, abyśmy byli świętymi.
„I stworzył nas na obraz i podobieństwo swoje i chciał, abyśmy ten obraz na sobie kształcili, mówiąc: «Bądźcie świętymi, bo Ja jestem święty»" (Kpł 19,2). I Chrystus Pan to nam zaleca: „Bądźcie więc wy doskonali, jak doskonały jest Ojciec wasz niebieski" (Mt 5,48). I zapisał dla pamięci: „Świętość jest warunkiem niezbędnym moich apostolskich planów". Świętość na każdy dzień, na każdą chwilę...
Do przemyślenia, do przemodlenia, do zapamiętania
Powiecie, że wystarczy nam zachować przykazania boskie. Dobrze, ale czyż można je zachować bez świętości? Zachowajcie je tylko tak, jak Chrystus Pan wymaga, mówiąc: Nie zabijaj, tzn. nie mów nawet bratu „głupcze"; nie cudzołóż, tzn. nie spoglądaj pożądliwie; nie kradnij, tzn. kto ci weźmie płaszcz, oddaj mu jeszcze
i suknię...
Święci wszyscy nie po różach weszli do nieba, nie z wiankami ziemskiej radości na skroniach, nie wśród wybuchów śmiechu i wesela; wszyscy oni krzyżową szli drogą, wszyscy w cierniowej koronie, wszyscy przez wiele utrapień, wszyscy z pracą i w utrudzeniem.
Jeżeli wierzymy w to, że Bóg rządzi światem i że nic nie dzieje się bez Jego woli, to i w to musimy uwierzyć, że w rządach swoich najwięcej Mu chodzi o świętość naszą i że ona jest główną pobudką wszelkich dzieł Jego.