G. Bartoszewski: Rekolekcje z bł. Honoratem (1)

G. Bartoszewski OFMCap., Rekolekcje z bl. Honoratem Koźmińskim, Kraków 2000.

DZIEŃ PIERWSZY

Przed obliczem Miłosiernego Ojca

Ujrzawszy się na puszczy z Tobą samym, o mój Boże, przychodzą mi naprzód na myśl one slowa, które o duszy wybranej wyrzekłeś: «Zawiodę ją na puszczę i tam mówić będę do niej» (Oz 2,16). I serce moje przepełnia się naprzód wdzięcznością ku Tobie, nieograniczonej dobroci Boże,że jeszcze pamiętasz o mnie, że mnie, najnędzniejszego grzesznika, który tyle Ciebie naobrażałem, który tylu natchnieniami Twymi pogardziłem, który wart jestem odrzucenia zupełnego od Ciebie, jeszcze ku sobie tak łaskawie pociągasz i tyle mi dajesz dowodów pamięci Twojej o mnie, i w tak dziwny sposób opiekujesz się mną, że trudno mi nawet uwierzyć temu i zdaje mi się to wielką zuchwałością z mojej strony przypuszczać, iż to dla mnie czynisz. Ale, Boże mój, jeżeli prawdą jest, że chwała Twoja tym więcej się objawia, im nad większym grzesznikiem i nad nędzniejszym stworzeniem miłosierdzie okazujesz, toć chyba już nie znajdziesz mizerniejszego grzesznika nade mnie, a przeto dla chwały Twojej nie opuszczaj mnie.

Co masz, Panie, tak ciekawego dopowiedzenia stworzeniu Twojemu, że go na puszczę wywodzisz? Oto to jedno, że jesteś miłością i sam jeden godzien kochania, i że oprócz Ciebie i Twojej miłości wszystko zresztą jest samą próżnością. Bo choć to zawsze i wszędzie nam powtarzasz, ale we wrzawie tego świata nie słyszymy tego i nie rozumiemy, i wierzyć temu nie chcemy, będąc omamieni zewsząd próżnością. Ale tu, gdy dajesz dotykalnie zaraz uczuć tę prawdę, to tak łatwo się temu wierzy i tak żywo to czuje, że człowiek gotów wszystko porzuciwszy pozostać z Tobą, aby o Tobie tylko myśleć, Ciebie tylko znać, Ciebie kochać, dla Ciebie żyć i umierać i jakśw. Piotr na Taborze powtarzać: Dobne nam tu być (ND, s. 246).

Takie refleksje w 1862 r. umieścił bł. Ojciec Honorat w swym Notatniku duchowym zapewne kierując się intuicją nadchodzących zagrożeń w opanowanej przez zaborców Ojczyźnie. Pisał te słowa w otoczeniu krajobrazu podkrakowskich Bielan, gdzie u kamedułów przeprowadzał wyjątkową w swoim życiu odnowę rekolekcyjną. Odstąpił tym razem od praktyki przeprowadzania indywidualnych ćwiczeń duchownych w wybranym przez siebie klasztorze kapucyńskim. W kamedulskim eremie odczuwał jakiś specjalny imperatyw ewangeliczny, by w corocznym „remoncie ducha" naśladować Mistrza, który oddalił się od uczniów na pustynię, by modlić się i pościć.

Ujrzawszy się na puszczy z sobą samym - określa w Notatniku - o mój Boże, przychodzą mi naprzód na myśl owe słowa, które o duszy wybranej wyrzekłeś: Zawiodę ją na puszczę i tam mówić będę do niej (por. Oz 2,16). Przepełnione wdzięcznością serce zamyślonego kapucyna zwraca się do Boga: że jeszcze pamiętasz o mnie. Że mnie, najnędzniejszego grzesznika, który tyle Ciebie naobrażałem, który tylu natchnieniami Twymi pogardziłem, który wart jestem odrzucenia zupełnego od Ciebie, jeszcze ku sobie tak łaskawie pociągasz i tyle mi dajesz dowodów pamięci Twojej o mnie. I w tak dziwny sposób opiekujesz się mną...

I w wyobraźni pojawiły się obrazy zdarzeń będących znakami szczególnego działania Bożej Opatrzności: „Boże mój, jeżeli prawdą jest, że chwała Twoja tym więcej się objawia, im nad większym grzesznikiem i nad nędzniejszym stworzeniem miłosierdzie okazujesz, toć chyba już nie znajdziesz mizerniejszego grzesznika nade mnie, a przeto dla chwały Twojej nie opuszczaj mnie" (ND, s. 246).

Pokorna analiza ułomności ludzkiej natury sprowadza o. Honorata na ziemię w jego bielańskiej samotni. Popatrzył na otoczenie swego pustelniczego domku i dostrzegł starannie uprawiane poletka kamedułów - pustelników. Pracując w ziemi, uprawiając ogródek, by chleba nie jeść za darmo, biali mnisi dostarczyli mu refleksji konkretnych. „Jeżeli ziarno pszenicy wpadłszy w ziemię nie obumrze, nie wyda owocu" (por. J 12,24). Wzrost wymaga ofiary, czasu i troski w uprawie ziemi. Zamyślił się kapucyn z Warszawy nad tymi tajemnicami wzrostu, pielęgnowania ziemi z ziarnem i owocowania. Nie był ziemianinem, był jednak architektem, chciał być budowniczym domów..., teraz poświęcił się „architekturze własnego wnętrza", rozpoczął też projektowanie „ewangelicznych osiedli" - zgromadzeń ukrytych przed zaborcą. W tej trudnej rzeczywistości pojawiły się felicjanki, które gromadził przy bocznym ołtarzu św. Feliksa w kapucyńskiej świątyni w Warszawie.

„W Chrystusie znajdziesz wszystko, czego szukasz i pragniesz" - zanotował. Rekolekcje są porą uporządkowanej, systematycznej odnowy. Ojciec Honorat wpatrzony w porządek stworzony przez Najwyższego, chciał uporządkować swoje już zorganizowane w Zakonie życie.

Do rozumu należy władza nad namiętnościami, do łaski - zwycięstwo. Także walka z własnym „ciałem i krwią" wymaga precyzyjnej strategii działania. W Notatniku zapisał:
życie powinno mieć c e l - chwałę Chrystusa,
za zasadę - łaskę Chrystusa,
za wzór - życie Chrystusa,
za regułę - naukę Chrystusa,
za przedmiot dążeń - osobę Chrystusa.
„Mnie żyć jest Chrystus, a umrzeć zysk" - dopełnia tę listę św. Paweł z Tarsu.
C e l jednak, motyw działania jest tu najważniejszy. Podkreśla to powtórnie, poszerzając zakres znaczeniowy
„Celem naszego życia Chrystus;
do Niego mają się kierować
nasze myśli,
uczucia,
zamiłowania
i obcowanie z bliźnim" (ND, s. 257).

Zamyślił się bł. Honorat w kamedulskiej samotni nad kanoniczną nazwą swego Zakonu: ORDO FRATRUM MINORUM CAPUCCINORUM. Zatrzymał się nad wyrazem ORDO - to nie tylko łacińska nazwa franciszkańskiej wspólnoty. To także PORZĄDEK, porządek dnia, porządek życia, porządek modlitwy, pracy w kościele i wśród potrzebujących.
Zapisał: „Bóg udzielił się w najdoskonalszy sposób Chrystusowi, a Chrystus nam. Czemuż by to nie miało być nam codziennie głoszone?" W rekolekcyjnej zadumie nad metodyką postępowania, zatrzymał się nad wyborem najpewniejszej i krótkiej drogi, wszak greckie słowo „thodos" oznacza najwłaściwszą drogę do celu.

„Przez Chrystusa oddasz Bogu wszystko, przez Jego usta, serce, czyny, krew. Niczego od ciebie nie może żądać Bóg, czego byś dzięki Niemu nie mógł spełnić; niczego nakazać, czego byś przez Niego nie mógł dokonać: Wszystko mogę w Tym, który mnie umacnia" (Flp4,13)(ND,s. 256)

Chrystus jest więc Drogą, którą w codzienności zamieniamy na własne ścieżki boczne, wydeptane przyzwyczajeniami dróżki. Dlaczego tak się dzieje? Zapominamy o Bożych mapach wskazujących kierunek drogi... Zapominamy też, że szatan jako „ojciec kłamstwa" podsuwa nam swoje fałszywe informacje o „łatwiejszych" drogach.

Dla zapamiętania, dla porekolekcyjnych powtórek o. Honorat notował:
„Całe twe życie niech będzie
zdążaniem do Chrystusa,
wychodzeniem z Chrystusa,
powrotem do Chrystusa.
Iść masz do Niego przez modlitwę,
wychodzić z Niego przez działanie,
powracać przez skupienie.

Jak dobry jest Bóg, ja mogę to dosłownie powiedzieć: bo codziennie od Chrystusa wychodzę, do Chrystusa idę i do Chrystusa powracam" (ND, s. 257).

Nie mogą to być powroty z nawyku, przyzwyczajenia, powierzchowne, trzeba „zarzucić sieci na głębię", to znaczy maksymalnie siebie kontrolować w zwierciadle Prawdy, która zawsze jest „zgodnością naszej myśli z rzeczywistością", z konkretem.
Jak tę rzeczywistość poznać, gdy „mamy oczy, a nie widzimy, mamy uszy, a nie słyszymy" (por. Ez 2,12).

Dla chrześcijanina zgłębiającego Ewangelię odpowiednikiem Prawdy jest pokora, która jest cnotą - umiejętnością spoglądania w siebie bez osłonek, bez upiększeń, a więc zgodnie z rzeczywistością. Św. Franciszek z Asyżu szepnął mu do ucha: „Bracia, sługami nieużytecznymi jesteśmy. Zaczynajmy codziennie od nowa". To właśnie Prawda odczytywana w zwierciadle „pokory celnika" nasuwa bł. Honoratowi potrzebę uwydatnienia rozumu na rekolekcyjnej „drodze oczyszczającej".

„Do rozumu należy rządzić namiętnościami; do Łaski - zwyciężyć.
Umartwienie przynosi światło umysłowi i pokój sercu [...].
Przez grzechy powszednie pozbawiamy się poufałego z Bogiem przestawania.
Żyjemy bez pokoju duszy, bez smaku w rzeczach boskich, bez zyskiwania dusz" (ND, s. 255).

„Daj mi tylko ludzi, resztę zabierz" - powtarza znane z Księgi Rodzaju (14,21) słowa Abrahama. Odnawiana myśl rekolektanta przenosi go na chwilę do Warszawy, do porwanych ideałem Chrystusa dusz, którym służył.

„Jak na świecie kto trzyma z rządem - notował - wchodzi do niego, aby go utrzymać, tak my trzymając z Chrystusem weszliśmy do służby Jego, aby Go podtrzymywać i nie tylko sami służyć temu Królowi, ale i drugich namawiać.

Jak ten, kto opuszcza swego króla w czasie walki, jest zdrajcą, tak my w czasie pokus, nadstawiając ucha podszeptom, zdradzamy naszego Króla, jakbyśmy mówili: nie chcemy, żeby ten był naszym królem, skoro Jego zasad się nie trzymamy.
W Królestwie Chrystusa nikt nie jest bezbożny, nieszczęśliwy, nikt nie jest sługą; wszyscy są świętymi, szczęśliwi, wszyscy są królami. Prośmy, aby nasze buntownicze wole ku sobie skłonił" (ND, s. 253-254).

Na czym więc polega praca nad uporządkowaniem swego wnętrza? Jak to uporządkowanie ma wyglądać w dniu powszednim? „Każdej chwili muszę powtarzać: całe me życie niech będzie dążeniem do Chrystusa, wychodzeniem z Chrystusa, powrotem do Chrystusa. Iść masz do Niego przez modlitwę, wychodzić z Niego przez działanie, powracać do Niego przez skupienie".

W zaciszu kamedulskiej samotni te myśli układają się jasno i przejrzyście. A dlaczego w szarzyźnie codziennego dnia o tym często się zapomina?
I wewnętrzny głos podpowiada rekolektantowi potrzebę pokory: „Zapominamy o tym, dokąd zmierzamy, gdy zapominamy o słabościach, ułomnościach". Trzeba nieustannie siebie kontrolować, sprawdzać, porządkować. Wypowiadając głośno słowo „nawrócenie", ojciec Honorat zatrzymał się nad rdzeniem słowa: „wrócenie"... i przypomniały mu się często rozważane słowa syna marnotrawnego: „wstanę i wrócę do ojca mojego" (Łk 15,18). Żeby się nawrócić, muszę więc każdego dnia, po kilka razy „wracać". Do czego? Do początku prawdziwej drogi wytyczonej dla mnie przez Pana.
Dlaczego tak się dzieje, że te proste prawdy są takie trudne, że odkrywamy je zwykle w rekolekcyjnej ciszy i zamyśleniu jako rewelację?

I ojciec Honorat zapisuje, że te refleksje o powrotach, połączone z oceną błędów, będzie rozważał codziennie odbyte rekolekcje, prowadził codzienne rozrachunki z samym sobą. Całe życie polega na nieustannym powrocie do prawdy, czyli pokory... I na tym polega istota refleksji rekolekcyjnej, odnowy ducha... W ciszy samotni kamedulskiej odżywa echo rozmyślań: Od-no-wa. Od początku... Odnowa ducha...
A dzisiaj?
„Potrzeba się usunąć na stronę - od zajęć, od zgiełku. Pozwolić włożyć w uszy Palec Boży. Duch Święty daje słuch. «Epheta!» (otwórz się!)- wszystko się otwiera: oczy - na ogląd tego, czego wpierw nie widział; uszy - na słyszenie tego, czego wpierw nie słyszał; usta nas chwalenie; umysł - na pojmowanie; serce - na uczuwanie..." (Kazania, zbiór III, s. 757-758).

Do przemyślenia,
do przemodlenia,
do zapamiętania

Na rekolekcjach postawić się jak to płótno rozciągnięte na sztalugach, gotowe przyjąć na siebie wszystko, co się malarzowi podoba na nim wyrazić. Bóg jest dobry: pamięta każdą boleść, każdą walkę, każdy zawód, jakie się przeszło na służbie Jego. Nie dołamuj spękanej trzciny, ale też jej sztucznie nie nastawiaj, bo potem za lada powiewem wiatru na nowo się złamie.