Do adresatek niezidentyfikowanych (2)

(Zakroczym, 1890)

(-) Boleję nad Tobą także, że straciłaś tę prostotę i szczerość, i całkowite zaufanie dla przełożonych, na czym każde zgromadzenie się opiera, i boję się, czy się z tego kiedy wyleczysz. To, czego nie rozumiesz, znaczy, że przełożeni nie mają prawa domagać się i przyniewalać do wyznania tajemnych rzeczy sumienia, ale przez to nie rozumie się, aby siostry we wszystkim mogły swobodnie kryć się przed nimi, bo w wielu rzeczach, jak np. tyczących się zarządu, obserwancji i postępowania sióstr, obowiązane są mówić im wszystko, choćby do tego nie czuły pociągu i choćby do tego przynalegać się miały. A nawet i w rzeczach duszy, o których dekret wspomina, tj. w wątpliwościach, udręczeniach, postępie w cnotach i w dążeniu do doskonałości, gdyby która czuła potrzebę wyjawić im co, to powinna to czynić. Więc przez swobodę rozumie się wolność od zewnętrznego przymusu przełożonych, ale nie od wewnętrznego naglenia sumienia. Tak sam zdrowy rozum dyktuje, inaczej zakon obróciłby się w gorsze stowarzyszenie niż wojsko, niż sługi, bo i tym nie godzi się kryć przed państwem złego postępowania ich towarzyszek lub dzieci, lub dopomagać im do ukrycia złych postępków. (-).