5. „Czułem się zawstydzony przykładem słabych istot”

Z perspektywy zaledwie kilku lat oceniał błogosławiony Honorat w klasztornym „więzieniu” wyzwanie do powszechnej świętości w życiu świeckim: „... czułem się zawstydzony przykładem tych słabych istot, które wyprzedzały daleko nie tylko życie moje, ale moje nauki, nawet i moje nadzieje i pragnienia. I widziałem wyraźnie, że mnie Pan Bóg dlatego na służbie ich postawił, abym zrozumiał, że i w dzisiejszych czasach można Mu służyć tak gorliwie jak dawniej, o czym już wątpić zaczynałem, i żebym wsparty ich modlitwami i zachęcony ich przykładami nie ustawał na tej drodze... (ND, 11).

W tych pokornych, a więc szczerych i prawdziwych wyznaniach internowanego kapucyna odnajdujemy biblijne „Magnalia Dei”, „Wielkie dzieła, wielkie sprawy Boże” (Dz 2, 11). Znaki te stają się wyraźniejsze w czasowego dystansu, gdy znamy pełny obraz duchowej działalności honorackich wspólnot ukrytych. Pożyteczność owych zgromadzeń - wspominał ojciec Honorat w 1906 roku - najlepiej okazuje się z tego, że apostolstwo domowe i wpływ na bliźnich oraz wszelkie posługi miłości daleko łatwiej spełniają się dzisiaj pod zasłoną świeckiej odzieży, niżeli w zakonnym habicie” (ŻU, 161).

Jedna z największych tajemnic chrześcijaństwa tkwi w „modelu „Wieczernika”, fascynującej wspólnoty umysłów i serc. Z chrześcijańskich Wieczerników, odtwarzanych kilkakrotnie w dziejach chrześcijaństwa, bije przenikająca duszę energia świętości. Odkrycie nieprzeciętnej roli wspólnot ewangelicznych jest dziełem zarówno ojca Honorata, jak i jego apostołek. Te dwa skrzydła jednej całości wzajemnie się wspierały i uzupełniały. „Słusznie śp. Ojciec Prokop [Leszczyński, ojciec duchowy Honorata], widzący to wszystko, porównywał mnie do kury, która wysiedziawszy kaczęta i widząc, że one po stawie pływają, biega dokoła stawu nie pojmując, dlaczego ona tego robić nie może, co one. Nie umiałem się zdobyć ani na taką modlitwę, ani na takie umartwienia, ani na taką pokorę i posłuszeństwo, ani na takie zaparcie siebie i poświęcenie, jakie w nich widziałem i dotąd oglądam” (LO, 164). Święci bywają niekiedy zażenowani, onieśmieleni dziwnym rozwojem wydarzeń. Nie jest im też obce poczucie humoru.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz