Fragment kazania o miejscach łaskami słynących m. in. o roli Jasnej Góry

Obrazy cudowne są punktem zbioru. Jakiś ślub tajemny wiąże tam rój mieszkańców kraju w jedność społeczną i wszelkie narodowe bractwa, wszystkie głosy błagalne łączą się w jeden ton rzewny i wspólną modlitwę, a wszystkie przedziały [...] jako to różne stany, pochodzenia, wieku, płci, rodu znikają, bo nad nimi góruje myśl wyższa: Bóg, który równa ludzi w uczuciu wspólnej nędzy i wspólnej potrzeby czerpania łask nadprzyrodzonych. Jakaż to siła przekonania sprawia tyle cudownych zjawisk: chorzy - zdrowi, niewierzący - nawróceni, itd.; jakiej natury ta siła, nie wiemy, ale wierzymy, że jest Bóg, jeżeli cuda tworzą i obudzają wiarę, to też wiara zrządzić i wyjednać może cuda.

Jak matka nachyla się nad kolebką dziecięcia, kiedy go karmi lub wychowuje, pieści, tak Polskę, najmłodsze dziecię Kościoła wypieszczone na łonie Bogarodzicy, wziął Bóg Ojczyznę naszą i Matka Najświętsza pod szczególną opiekę, iżby głodu łaski nie zaznała, ale w środki życia i zbawienia obfitowała. Żaden naród stosunkowo nie posiada tylu miejsc łaskami słynących, jak Polska. Sto kilkanaście cudownych obrazów Najświętszej Panny są w duchowym pojęciu, jakby tyleż gwiazd rozsianych na owym płaszczu, którym Matka Zbawiciela Ojczyznę nasza osłania. Drugie tyle cudownych wizerunków Męki Chrystusowej. Nie godzi się więc uskarżać na brak środków i ożywczych źródeł, które i osłabionego pokrzepić i omdlałego ocucić, i zmarłego ożywić są zdolne. Jeśli więc naród cierpi spiekę, to sam sobie winien, bo snać zaprzestał czerpać w środkach łask nadprzyrodzonych. Niech przejrzy dzieje, a dowie się, gdzie nasi przodkowie czerpali siłę i otuchę, gdzie ufność, co było najdroższe, co ich wiązało w jedność duchową i co rozszerzało obrąb wzajemnej miłości. Jak żelazo nabywa więcej hartu, kiedy rozpalone od czasu do czasu zanurza się w wodę, tak przodkowie nasi ogniem zapału rozgrzani [czerpali] hart ducha w źródłach nadprzyrodzonych. Zaledwie wrócił z wojny, szedł na pielgrzymkę, nie sobie przyznawał chwałę. Ileż to razy po twardym pancerzu rycerskim spłynęła łza miłości do Boga i Maryi. Wszystkie te łzy Bóg policzył i odpłacił hartem zbrojnym. Przez łzę żołnierz nasz, który wchodził jak baranek do świątyni, wychodził jak lew i zło lękało się go, bo ciężar wyrzutów nie gniótł jego duszy, ani brzemię grzechów nie cisnęło go ku ziemi. Poważne rodziny polskie na czele domów i gromady szły wielbić Boga, ze wszech stron ściągały liczne pobożne pielgrzymki. Przy Obrazie cudownym, jakby przed nadejściem ostatecznego sądu wszystkie serca stawały otworem i każdy wpatrywał się w dno swego sumienia, każdy się sądził, korzył i czynił spiesznie pokutę, waśnie kończyły się rychłą zgodą, pokrzywdzonych wynagradzano, obietnic dotrzymywano i wszystkim łatwo było dopełnić dzieł sprawiedliwości, bo wszyscy pragnęli czysto stanąć przed Bogiem. Takie to były skutki.

Niewiele miejsc - Jasna Góra w Częstochowie i Ostra Brama w Wilnie, które jakby dwie ręce Najświętszej Panny objęły w macierzyńskiej miłości dwa narody ślubem ze sobą związane, a na wieki w jedno pasmo żywota splecione. A nikt nam niemądrym nie zarzuci, żeby ta liczba obrazów sprzeciwiała się jedności i niepodzielności Boga. Bóg jest wprawdzie jeden i Matka Zbawiciela, i kult jeden, lecz to nic nie przeszkadza objawianiu się łask w różnych miejscach, które sobie Bóg szczególnie upodobał. Wszakże król, do którego cały gmach pałacowy należy, przeznacza w nim szczególną izbę, w której daje posłuchania. Tą izbą tronową Najświętszej Panny, ziemskim i ulubionym mieszkaniem naszej Królowej, jest Częstochowa. Tam to Bóg narodowi naszemu daje posłuchanie, tam łaski rozdaje i tam jest złożona tajemnicza księga przyszłych przeznaczeń Polski. Odmalowany ten Obraz ręką świętego Łukasza na stole cyprysowym, który był jednym z ubogich sprzętów Najświętszej Panny. Na nim zarabiała Najświętsza Panna na chleb dla Boskiego Syna, a potem skropiła niejedną łzą po śmierci. Obraz ten - najdroższa pamiątka w chrześcijaństwie - był w rękach pogańskich i czekał niemal na utworzenie się narodu, który by go z prostotą wiary przyjął tkliwą miłością, uczcił, pobożnością otoczył, a obronił ofiarą życia i wielkich poświęceń. Tym narodem była Polska. Na próżno kusił się książę Opolski nabyty przez siebie skarb z ziemi naszej uwozić. Jakaś moc cudowna przywiązała go do Częstochowy i Obraz Matki Zbawiciela pozostał na Jasnej Górze wśród czci i straży prawowiernych Polaków. Jaka w tym tajemnica. Przyszłość okaże. My tylko powiemy, iż w czasie kilkuwiekowego posiadania tego Obrazu doznawał naród nasz widocznych, niezaprzeczalnych cudów w mnogich swych potrzebach, a pojedynczy narodu mieszkańcy ciągle doznają łask nadprzyrodzonych w ciężkich przygodach i niemocy.


W: G. Bartoszewski OFMCap., Mamy najcudowniejszy obraz, Instytut bł. Honorata Koźmińskiego, Warszawa 2006.