Pan Jezus życie w Kościele, „ciągle odradza nie tylko pojedyncze dusze, podnosząc je z upadku lub pobudzając do dalszego postępu, ale i cały Kościół odradza, już to pobudzając słabnącego w nim ducha, już to więcej go zapalając. Wszystko to objawia, że Zbawiciel zawsze spełnia to zadanie, z którym na ziemię przyszedł: „Ogień przyszedłem miotać na tę ziemię, i jakże pragnę, aby był zapalon” (Łk 12, 49). Wszyscy więc jesteśmy otoczeni tymi płomieniami, choć nie zawsze to widzimy i nie zawsze ciepło ich w sobie czujemy” (LO, 354).
Błogosławiony Honorat wiedział, że nie można obudzić w drugim człowieku życia duchowego jedynie za pomocą słowa. Dla ukrytego apostolstwa przykładu pragnął wypracować jakiś wyrazisty znak ewangelicznego oddziaływania na bliźnich. Szczególną sympatią obdarzał w swoich pismach słowo „ogień”, „światło”, „płomienie”. Dla jego ścisłego umysłu najważniejszą przesłaną uwydatniającą pojęcie ognia był problem „paliwa”, „materiału palnego” dla duszy. Obmyślał najlepsze środki wewnętrzne dla obudzenia zapału, szukał ćwiczeń duchowych, podtrzymujących zapał apostolski.
Najlepszym „paliwem” dla ducha stała się dla niego modlitwa myślna. „Podczas rozmyślania - pisał - rozpali się ogień” (ND, 51). Wyrzucał sobie, że zmarnował wiele godzin medytacji „przez niewyspanie, niewprawę i nieprzygotowanie”. Długa droga prowadziła Błogosławionego do przekonania, że istota modlitwy polega na autentycznym i osobistym doświadczeniu Boga. Bo tylko pokorna modlitwa, czyli „modła” jest całopalną, bezkrwawą ofiarą. W żarliwej modlitwie Bóg objawia się w „gorejącym krzaku”. Tak zapala się pochodnia apostolska, pozostaje ogień ofiarny...
„Dusze bowiem gorące roztaczają dokoła siebie atmosferę moralną, która bez ich wiedzy oddziaływa nie tylko na jednostki, ale i na szerszy ogół. Ludzie lepszego ducha już przez to samo tylko, że gdzieś są, choćby nic osobliwego nie czynili, wywierają wpływ dobroczynny” (ŻU, 166). Członkowie ukrytych wspólnot honorackich, aby móc skutecznie apostołować winni byli w specjalny sposób oddawać się rozmyślaniu. W każdym bowiem czynie należało pogodzić myśl w niebie z czynem na ziemi. Medytacja była dla nich tym, czym woda dla ryb (św. Jan Chryzostom).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz