„Ile razy Pan Jezus rzucał ziarno, ale zdeptałem, w Cytadeli rzucił nowe ziarenko, gdym się modlił i rosło; różne gałęzie z tego drzewa - dobre uczynki zewnętrzne. Ptaki (sieroty) schronienie, ale sam byłem korą, a Pan Jezus pode mną robił, teraz korę odrzucił i drzewo rośnie. O czemu żem się nie wszczepił w Pana Jezusa" (ND, 279). Wzruszający liryzm tego rozbudowanego porównania odsłania skrzętnie ukrywaną na ogół sferę uczuć błogosławionego Honorata. Nawiązuje w nim do pierwocin swej działalności charytatywnej, gdy jako młody kapłan w kapucyńskim habicie wyszukiwał w Warszawie miejsca nędzy, biedy i sieroctwa. Metafora kory uwypukla charakter tego apostolstwa, które od samego początku było subtelne i dyskretne; tak jak w drzewie pod korą niezauważalnie tętni jego biologiczne życie, tak we wnętrzu franciszkanina okrytym „korą - habitem" w ciszy działał („robił") Chrystus. Gdy Jezus „korę odrzucił" i umieścił ją w celi za murami, honoracki „krzew miłosierdzia" zaczął wzrastać pod czujnym okiem Sług i Służek, Obliczanek, Marylek, Wspomożycielek, Sercanek...
Męczeństwo duchowe błogosławionego Honorata okazywało się obumierającym ziarnem ewangelicznym, które wydało poza murami cudowne owoce ukrytego apostolatu. Jednak: Jeżeli ziarno pszenicy wpadłszy w ziemię nie obumrze, zostanie tylko samo, ale jeżeli obumrze, przynosi plon obfity" (J 12,24). I ten obfity plon honorackich wspólnot stał się możliwy dzięki temu, że ziarno Bożego powołania padło na wyjątkowo „urodzajną" ziemię i dzięki temu zagnieździł się mocny korzeń wiary, nadziei i miłości.
Ziarno gorczyczne anonimowego apostolstwa honorackiego wyrosło i rozrosło się w polskim Kościele jeszcze za życia jego Fundatora. Wzrastało ono dzięki modlitwie i ofierze. Modlitwa była podobna do ziarna nanizanego na sznur różańca świętego, który błogosławiony Honorat wytrwale i mocno ściskał w swych palcach, zgłębiając niezmierzone tajemnice radosne, oświecające, bolesne i chwalebne. Streszczał ten Różaniec całą Ewangelię.
„Boskie ziarno / skonawszy, życiu się otwarło / w krwi purpurowej powodzi / I oto kłosem dojrzałym wschodzi / bielą chleba, dosytem, ciałem / przez śmierć - w chwałę" (ZG, 101).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz