„Dla Ojca Honorata rozpoczynają się nowe prawa i nowe obowiązki"
Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!
Najdostojniejszy Księże Kardynale Metropolito Krakowski,
Drodzy i Umiłowani Biskupi z Litwy,
Najdostojniejsi Przedstawiciele Episkopatu Polski,
Czcigodni i Drodzy Kapłani, przybywający na dzisiejszą uroczystość ze
wszystkich diecezji polskich i niemal ze wszystkich krajów świata,
Drodzy Siostry i Bracia!
Cari nostri Amici Italiani!
l. Skarb świętości złożony w duszy człowieka
W dniu wczorajszym doświadczyliśmy niezwykłego wydarzenia. Kiedyś Jezus Chrystus do świętego Piotra, do tego, który po Jego zmartwychwstaniu aż trzykroć zapewniał swego Mistrza o swoim umiłowaniu Go, powiedział: „tobie dam klucze królestwa niebieskiego: cokolwiek zwiążesz na ziemi, będzie związane w niebie..." (Mt 16, 19). Kluczem otwiera się, ale się nie wiąże. Jednakże klucz, który Chrystus daje Piotrowi, ma tutaj, na ziemi taką siłę zobowiązania, że to zobowiązanie sięga nieba. Takiej władzy kluczy użył wczoraj Ojciec święty, gdy na początku Mszy świętej odprawianej na Placu Świętego Piotra trzech znakomitych mężów Kościoła: dwóch pasjonistów i ojca kapucyna z Białej Podlaskiej zaliczył w poczet błogosławionych. Od tego momentu ci błogosławieni wstępują w nowy okres swojego życia.
To prawda, że życie ziemskie Ojca Honorata zakończyło się dawno temu. To prawda, że jego niebieskiemu życiu nie możemy nic dodać. Ale święty żyje swoim życiem także na ziemi, w Kościele. W Kościele bowiem jest obcowanie świętych. I choć ogłoszenie go błogosławionym nic nie dodaje do jego życia w chwale niebieskiej, na ziemi dla Kościoła jest to nowa data - dzień, w którym narodził się nowy orędownik. Dla Ojca Honorata rozpoczynają się więc jak gdyby nowe prawa i nowe obowiązki. Tak, święci także mają swoje prawa. Ojciec Honorat od wczorajszego dnia ma prawo do chwały ołtarzy, a więc ma prawo przyjmować nasze modlitwy, przyjmować nasze prośby, ale z tych praw płyną również zobowiązania. On ma być naszym patronem. Ma nasze modlitwy przyjmować i wstawiać się za naszymi prośbami. Ma w naszym imieniu orędować u Boga. My zaś, patrząc na wyniesionego na ołtarze, mamy prawo naśladować go, a więc wpatrywać się w jego cnoty, w jego naukę, w przykład jego życia. Oto sposoby, jakimi zostaje ubogacony Kościół. Kościół w naszej Ojczyźnie i nie tylko w Ojczyźnie.
Święci przezwyciężają trudności, jakie niesie życie, pokonują te trudności w sposób spokojny, a zdecydowany. Oni potrafią w swoim czasie, w konkretnych okolicznościach wypełniać Ewangelię tak, jak tego ich czasy i okoliczności ich życia wymagają. Święty człowiek nie poddaje się stylowi życia, jakie powszechnie panuje, nie poddaje się opiniom ulicy. Święty człowiek lepiej rozumie Ewangelię i ma odwagę wprowadzać ją w życie. To najczęściej dziwi i zaskakuje mu współczesnych. Ponieważ wszyscy postępują inaczej. Po co on sam sobie stwarza trudności? Ale człowiek święty, rozumiejąc w światłach Bożych Ewangelię i kochając Jezusa Chrystusa, nie może poddać się miernocie. On musi odbijać od innych, bo musi urzeczywistniać Kościół. I dlatego święci przewodzą nam już za swego życia, i po śmierci.
Niezależnie od tego, że wszyscy błogosławieni i święci odznaczają się tym radykalizmem ewangelicznym, każdy z nich, stosownie do swojego charakteru i do otrzymanych łask, urzeczywistnia charyzmat osobisty. By zrozumieć ludzi świętych, trzeba się wczytać w świętego Pawła Apostoła. Wysłuchaliśmy dzisiaj lekcji, która nam mówiła o potrzebie kroczenia za Chrystusem wbrew trudnościom życiowym. Święty Paweł mówi, że niesiemy skarb Boży w naczyniach glinianych. Naczynie gliniane łatwo się tłucze, trzeba więc być ostrożnym, trzeba zabiegać wokół tego skarbu, jaki jest dany. A każdy z nas otrzymał skarb, to znaczy - powołanie do świętości. Ten skarb trzeba nieść odważnie. Święty Paweł mówi dalej: „znosimy cierpienia", ale cierpienia mają swój kres i można je pokonać, gdy się je podejmuje z Jezusem Chrystusem, oraz: „żyjemy w niedostatku". Iluż świętych przeżyło swój niedostatek, ale niedostatek nie może hamować świętości. Bieda to jest tylko ziemska przypadłość i nie może ona zagłuszyć ducha. „Znosimy prześladowania", ale prześladowania nie mogą człowieka załamać. Człowiek, który niesie skarb świętości, wie, że Pan jest jego mocą i żaden prześladowca nie może go zwyciężyć. Chrystus powiedział: czemu się boicie tych, którzy zabijają ciało, ducha zabić nie mogą (por. Mt 10, 28). Pan bowiem jest obrońcą ducha. „Obalają nas na ziemię" - mówi święty Paweł - ale my się dźwigamy (por. 2 Kor 4, 7-9). Tak, to jest chrześcijaństwo. Obalą nas, ale my nie leżymy. Trzeba ciągle powstawać, dźwigać się. Bardzo trudne wymagania stawia nam chrześcijaństwo, a wśród nich jedno: nie poddawać się zwątpieniu. Dopiero wtedy, kiedy człowiek zdoła nie poddać się zwątpieniu, wewnętrznie się odnawia. Człowiek tylko cielesny ma swoje słabości i może upadać, ale człowiek, który ma głębokie wnętrze duchowe, ciągle się odradza i jego pielgrzymka życiowa, choć trudna, zawsze postępuje ku wyzwoleniu.
2. Pełna Bożego zapału służba Ojca Honorata
Błogosławiony Ojciec Honorat dobrze rozumiał, że nie można poddać się zwątpieniu, że potrzeba wyzwolenia nie człowieka ciała, ale człowieka ducha. On to rozumiał, bo czasy, w których żył, nastręczały po temu wspaniałych sytuacji. Urodził się w przededniu wybuchu Powstania Listopadowego. Cała tradycja napoleońska była jeszcze żywa w polskich rodzinach, a tymczasem powstanie upadło i trzeba było zabierać się do pracy, do nauki, co nie było łatwe. Przychodziły kryzysy. Taki właśnie kryzys przeszedł nasz Błogosławiony, ale nie zwątpił. Bóg był z nim. Nastały potem trudne czasy Powstania Styczniowego. Miał za sobą zaledwie dziesięć lat kapłaństwa, a już musiał asystować współbraciom-powstańcom, kiedy byli skazywani na śmierć, kiedy byli wywożeni na zesłanie. Wtedy szczególnie trzeba było pamiętać, że mocą człowieka jest Bóg i nie wolno zwątpić. Ojciec Honorat nie zwątpił, kiedy zamknięto jeden klasztor, potem drugi, kiedy musiał wiele kilometrów przebywać pieszo, by dotrzeć do trzeciego. W tym człowieku nigdy nie pojawiło się zwątpienie. Zawsze był silny duchem, bo wiedział, bogatszy o doświadczenia klęsk narodowych, że wyzwolenie ciała - nawet w wymiarze narodowym - to jeszcze nie wszystko. Wiedział, że trzeba rozpocząć od wyzwolenia ducha, od osiągnięcia wolności dziecka Bożego, aby móc potem siłami tego ducha kształtować rzeczywistość ziemską tak, jak tego chce Chrystus. Ojciec Honorat zrozumiał, że niewolą człowieka jest grzech, a owocem grzechu są takie struktury społeczne, które człowieka osaczają i zniewalają. U podłoża struktur niesprawiedliwości społecznej i krzywdy narodowej zawsze leży grzech, zawsze leży brak wierności Ewangelii.
Ojciec Honorat postawił na wyzwolenie człowieka. Całymi dniami siedział w konfesjonale, bo wiedział, że kiedy społeczeństwo jest zniewolone, trzeba mu mówić o wyzwoleniu ducha, a nabycie takiej wolności oddala lęki. Człowiek, który nie boi się, może działać zgodnie ze swoim sumieniem i prawem Bożym.
Ojciec Honorat założył wiele zgromadzeń, aby wolność duchową nieść w wiele dziedzin życia społecznego. Założone przez niego zgromadzenia potrafiły mieć odwagę, ale odwagę roztropną. Miałem możność odwiedzić wiele zgromadzeń powołanych do życia przez błogosławionego Ojca Honorata, gdy obchodziły stulecie swego istnienia, i przyjrzeć się tym stuletnim dziejom, jak były twarde, ale pełne natchnienia Bożego i zapału. Pokazywano mi pamiątki z dawnych lat. Pokazywano szafki, które po odpowiednim otwarciu zamieniały się w ołtarze, przy których sprawowano Najświętszą Ofiarę. Nieujarzmiony duch potrafił znajdować formy, w których mógł urzeczywistniać swoje chrześcijaństwo niezależnie od tego, jakie były nastroje społeczne. Powstawały domy, powstawały szkoły, powstawały szpitale, a na ich czele stawały niewiasty, które umiały odważnie i mądrze poprowadzić wielkie dzieło odrodzenia moralnego.
Wiele wymaga Bóg od ludzi powołanych do świętości, ale stawiając wymagania daje im pomoc. Właśnie o sposobie, w jaki Bóg pomaga ludziom, słyszeliśmy w dzisiejszej Ewangelii świętej. „Ja jestem krzewem winnym -mówi Chrystus, wy - latoroślami" (J 15, 5). Ten, który pielęgnuje krzewy - a więc sam Bóg - usuwa gałązki uschłe, aby żywe mogły czerpać soki z pnia. My wszyscy jesteśmy latoroślami i winniśmy czerpać soki z pnia, którym jest Jezus Chrystus.
Niech to nasze zagłębienie się w Chrystusa będzie pielęgnowane i żywe, aby każda przeszkoda, która stanęłaby na drodze przepływu żywotnych soków, była usuwana. Oczyszczeniem dla nas jest Sakrament Pokuty. Mamy trwać w Jezusie Chrystusie - to jest życiową sprawą wszystkich ochrzczonych. A kto trwa w Jezusie Chrystusie, ten wypełnia dwa zadania. Po pierwsze: przestrzega przykazań nie dlatego, że są one nakazem, ale dlatego, że kocha Jezusa Chrystusa. A drugim zadaniem jest właśnie miłowanie Zbawiciela, co równa się wypełnianiu Jego przykazań.
Oto, Najmilsi, refleksje, które nam Kościół poprzez tekst Pisma świętego każe rozważać na tle życia nowego Błogosławionego, Ojca Honorata, całkowicie oddanego Chrystusowi i człowiekowi, kapłana, który nie poddał się zwątpieniu, choć miał po temu wiele pokus.
Najmilsi! Nam także dzisiaj nie wolno poddawać się żadnym zwątpieniom. Siłą naszą jest Bóg, bo my jako latorośle czerpiemy ze szczepu winnego, z którego tryska duchowe życie ku naszemu wyzwoleniu. Czy potrzebujemy wyzwolenia? Tak, potrzebujemy ciągle wyzwolenia ducha, bo mamy się odrodzić moralnie. Szukanie zmian strukturalnych bez sięgnięcia do zmian moralnych, do zmian postawy sumień i serc byłoby ze strony Kościoła działaniem daremnym. Trzeba wyzwolić się z różnych form zła. Jakże nas czasem przygniatają formy współczesnego stechnizowanego życia, i stajemy się ich niewolnikami. Najczęściej nie mamy na nic czasu. Czyż czas jest takim panem, że nam krępuje ręce, krępuje nam kolana, które miałyby zgiąć się przed Bogiem? Czy nie trzeba wyzwolić się z takiego stylu życia, który jest ciągłą gonitwą, nieustannym dążeniem do czegoś, zatroskaniem o rzeczy doczesne? To jest dzisiejsze zniewolenie. Trzeba mieć czas na Boga - to jest pierwsza i podstawowa przesłanka do odzyskania wolności ducha.
Najmilsi! Obecni w świętym mieście u grobu Apostołów, u świętego Piotra, u świętego Wawrzyńca wspominamy świętych czyli ludzi duchowo wolnych, ludzi wyzwolonych. Niech nasz święty Patron, błogosławiony Honorat, przykładem swego życia, swoją modlitwą i swoim orędownictwem wyzwala nas z tego, co nas krępuje, byśmy byli w pełni wolnymi dziećmi Bożymi. Amen.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz