3/ Zakonnik

                Świętość najdoskonalej może zrealizować się na drodze zaproponowanej człowiekowi przez Boga. Honorat odkrył swoje powołanie do Zakonu Kapucynów, który wówczas uważany był za jeden z najbardziej surowych i wymagających. Tam zachowywał śluby zakonne i praktykował cnoty w stopniu heroicznym. W taki sposób mógł żyć tylko święty.
                Honorat miał łaskę radykalnego ubóstwa. Świadczył o tym najpierw jego wygląd. Miał jeden habit, który samodzielnie łatał i nosił „aż do zdarcia, i wtedy tylko zmuszony był zmienić na inny, jak nie było do czego łaty przyczepić”. Zamiast bielizny używał grubej wełnianej tuniki. Chodził tylko w sandałach, a trzeba dodać, że zawsze podróżował pieszo.
                Żył bardzo ubogo, nawet jak na warunki klasztorne. Bracia Słudzy Maryi Niepokalanej, którzy mieli możliwość przebywania z Honoratem za klauzurą, szczególnie w ostatnich latach jego życia, gdy się nim opiekowali, dokładnie opisali wygląd jego celi. Była to, z jego wyboru, najmniejsza z cel w klasztorze, wyposażona w zwyczajny stół i parę desek umieszczonych przy ścianie, które służyły za półkę na korespondencję i inne rękopisy. Spał na tapczanie, na którym leżał siennik z grubego płótna, z niewielką ilością słomy, przykryty wytartym kocem. Pod głowę kładł poduszkę z włosia pokrytego skórą. Br. Adam Kalata zauważył, że mieszkanie w takiej małej i ubogiej celi było pokutą: „Póki był zdrowy, mieszkał w tak ciasnej celi, że dziwiłem się jak on się tam zmieści. Sypiał na krótkim tapczanie, na którym był jeszcze krótszy siennik gruby, zdaje się z wiejskiego płótna, wypchany słomą, widziałem go; leżąc na nim musiał się kurczyć, bo inaczej nogi byłyby na ziemi”.
                O. Honorat troszczył się o porządek, dzięki czemu jego uboga cela wyglądała bardzo prosto i skromnie. Br. Paweł Litwiński zauważył, że Honorat „lubił skromność i prostotę w celi do tego stopnia, że nawet na zapałki zużyte miał naczynko, odcinki papieru czystego z listów mu przysłanych równo ułożone, na których dawał odpowiedzi tym, którzy go o to prosili, wszystko było na swoim miejscu, tak, że choć ciemno było, mógł znaleźć to, co mu było potrzebne, światła innego nie używał oprócz świec i niedopałków sterynowych”. To świadectwo wskazuje na oszczędność jako kolejną cechę Honorata, wynikającą z ubóstwa. Przykładem oszczędności był sposób prowadzenia korespondencji, o czym napisała siostra Leontyna Gałecka ze Zgromadzenia Sióstr Imienia Jezus: „Ubóstwo naszego Ojca wszystkim nam dobrze było znane. Listy od Ojca odbierałyśmy w kopertach poprzewracanych na drugą stronę, a same listy pisane były na tak maleńkich skrawkach papieru, że trudno je było nawet listem nazwać. Zgromadzenia nasze, wszystkie na rzeczywistym fundamencie ubóstwa założone w myśl Fundatora, na ufności w Opatrzność Boską i osobistej pracowitości opierały swoją egzystencję”.
                Honorat był także doskonale posłuszny. Najpierw słuchał Kościoła i dziękował za papieży i kapłanów, do których odnosił się z wielką czcią. Nie dyskutował z przełożonymi, a różne zmiany w swoim życiu związane z prześladowaniami i fałszywymi oskarżeniami przyjmował z niesamowitą pokorą i zaufaniem do Boga.
                Róża Godecka opisała postawę Honorata wobec odsunięcia go od jej Zgromadzenia: „Ojciec nasz dawał dowody heroicznego posłuszeństwa prawom i rozkazom Ojca Świętego. Gdy w roku 1906 otrzymał rozkaz ułożenia naszych Konstytucji według norm, oddanie nas Księżom Biskupom, zastosował się do niego natychmiast, przerobił nasze ustawy, nauczył jak pisać podania i kazał jechać zaraz złożył homagium Biskupom, w których diecezjach były nasze domy. Wstępnie zabroniono Ojcu całkiem zajmować się nami. Płakałyśmy, bośmy czuły, co nas czeka, jak nam odjęto jedyną naszą podporę, ale Ojciec jedną tylko miał odpowiedź na nasze żale: „Taka jest wola Kościoła – nasze prawo, słuchać”. I zabronił Ojciec pisywać do siebie dla zasięgania rady w sprawach Zgromadzenia. Pozwolił pisywać do siebie tylko jako do Ojca duchownego, o swojej duszy własnej”.
                Wraz z ubóstwem i posłuszeństwem rozwijała się w o. Honoracie cnota czystości. Towarzyszył jej święty dystans do tych, którzy się nim opiekowali podczas choroby, a także do penitentów.
                Br. Paweł Litwiński zanotował, że „cnota czystości o. Honorata godna była podziwu, cenił tę cnotą do tego stopnia, że gdy w podeszłych latach nie mógł chodzić, gdyż był cierpiący na nogi, nie pozwolił nikomu podtrzymywać go pod rękę, a nawet w chorobie, kiedy doktor polecił oczyszczać rany na nogach i robić masaż, nie pozwolił dotykać się swego ciała. Nawet córki jego duchowne, porozumiewały się z Ojcem tylko listownie lub w konfesjonale, a nigdy osobiście. Gdy wchodził do konfesjonału, to tak prędko wsuwał się i zamykał się w konfesjonale, że chociaż ktoś z jego dzieci duchownych chciał z wdzięcznością rękę albo habit ucałować, to nie mógł go dosięgnąć”.
                Wyrazem czystości była skromność i umartwienie wzroku, o czym wspominał br. Stanisław Szczech: „Sługa  Boży był zawsze skromnie ułożony i gdy przechodził przez kościół, nie spojrzał w żadną stronę, postawa jego była tak skromna, że w zdumienie wprowadzała obecnych, a na twarzy jego malowała się świętość”. Zaś br. Adam Kalata zauważył, że Honorat „spowiadając nigdy nie patrzył na penitenta, otworzywszy kratkę przykładał ucho, lecz nie spojrzał i można powiedzieć, że z twarzy nikogo nie znał”.
                Jednym z elementów tak zwanej obserwancji zakonnej było umiejętne wykorzystanie czasu. O. Honorat znany był ze swojej pracowitości i sumienności. Jego czas był podzielony tak, by żadna chwila nie została zmarnowana. Troszczył się o swoje codzienne zwyczajne sprawy i zgodnie z ówczesnym zwyczajem zakonnym „ubranie sam reperował i sam prał”, jednocześnie pracował nad założonymi przez siebie zgromadzeniami zakonnymi, układając dla nich przepisy prawne, pisząc dzieła duchowe i prowadząc liczną korespondencję.
                Osoby, które znały o. Honorata od czasów jego wstąpienia do Zakonu, opowiadały, że nienawidził on próżniactwa. Świadczyła o tym wielość i różnorodność podejmowanych prac i dzieł. Tyle spraw jednocześnie mógł prowadzić tylko człowiek pracowity, zorganizowany i wytrwały. Taka postawa towarzyszyła mu także pod koniec życia, gdy nie miał już sił, aby pracować tak, jak wcześniej: „Kiedy sługa Boży zapadł na zdrowiu i podnosić się nie mógł, prosił br. gospodarza, żeby mu dostarczył jakiej pracy i dopóty nalegał, aż otrzymał wiązanie opłatków w paczki”, o czym wspomniał br. Stanisław Szczech.
                Dobrowolne odosobnienie w klauzurze klasztornej ukierunkowało o. Honorata na pracę wyłącznie dla chwały Bożej. Br. Adam Kalata widział jak Honorat „pogardzał światem i wszystkim, co ziemskie. Był jakby więźniem w swojej celi, poza furtą klasztorną nigdy go nie widziano, na żadne wizyty nie ukazywał się, wiecznie był spowiedzią zajęty lub pracą literacką w kierunku religijnym. Będąc już w sędziwym wieku, a gdy spowiadać już nie mógł, to jakby przykuty do stolika, pisał całymi dniami i późno w noc. W letnie gorąca wychodził do ogrodu klasztornego nie dla odpoczynku, ale siadywał w ogrodowej budzie i dalej pisał na swym małym stoliczku, byłem tego naocznym świadkiem, odwiedzając go w tej budzie byłem zbudowany”.
                Pracowitość o. Honorata nie pozwalała mu na długi sen. Spał tyle, ile było to konieczne, aby zaczerpnąć sił do podejmowania swoich obowiązków. Braci Słudzy Maryi, którzy w Nowym Mieście opiekowali się Honoratem, widzieli, że w jego celi światło pali się do godziny 12 w nocy, a o czwartej rano cela już była oświetlona. Tak krótki sen nie był przeszkodą, aby Honorat był pierwszy w chórze zakonnym na modlitwach porannych.
                Honorat był również oszczędny w słowach. Z jego ust nie wyszło nigdy próżne słowo. Pielęgnował zakonne milczenie, które powiększało należny mu szacunek i podziw. Taka postawa sprawiała, że nie marnował czasu na zbyteczne spotkania i rozmowy, dzięki czemu nie tracił kontaktu z Bogiem. Br. Paweł Litwiński dostrzegł, że „Sługa Boży przepisu milczenia ściśle przestrzegał, odosobnienie było zupełne, gdyż ani sam nigdzie z celi nie wychodził, ani też bez potrzeby nikogo w celi nie przyjmował, był zawsze skromny w chodzie i zawsze zajęty modlitwą”.