Święci to ludzie powołani do jakiejś misji. Otrzymali oni od Boga ważne zadania, które uświęcają nie tylko ich samych, ale także tych ludzi, do których zostali posłani. Z tego powołania i posłania zawsze wynikała bardzo konkretna działalność duszpasterska.
Honorat odkrył w sobie charyzmat spowiednika i kierownika sumień. W kolejnych klasztorach, gdzie przyszło mu pracować, gromadził przy konfesjonale rzesze ludzi, którzy nawet z bardzo odległych stron przyjeżdżali, aby dostąpić miłosierdzia Bożego i usłyszeć dobrą radę. O. Honorat służył ludziom najpierw w Zakroczymiu, a po kasacie klasztoru w 1892 roku w Nowym Mieście, o czym napisała obszernie s. Leontyna Gałecka: „Jeszcze za życia naszego Ojca Fundatora uważali go ludzie za świętego; liczne pielgrzymki jeszcze do Zakroczymia były tego dowodem. Statki parowe na Wiśle przepełnione były pątnikami różnego stanu, którzy dążyli do świątobliwego zakonnika nie tylko z Warszawy, ale nawet z kresów, z Litwy, z Rosji i z Ameryki, aby zaczerpnąć jego światłej rady w sprawach swej duszy. Konfesjonał Ojca stale był oblężony przez tych, którzy z dalekich stron tu przybyli, aby się wyspowiadać przed nim. Kiedy przewieźli Ojców Kapucynów z Zakroczymia do Nowego Miasta, powtórzyło się to samo, choć komunikacja znacznie była utrudniona, o wiele droższa i kłopotliwa. Pomimo to wszystko pielgrzymki do Nowego Miasta, tak jak do Zakroczymia nie ustawały, zimą i latem żydowskie furmanki przewoziły pobożne dusze, które dążyły do spowiedzi do Ojca Honorata".
Dalej w swojej relacji s. Leontyna opisała, jakich ludzi przyciągał do konfesjonału Honorat swoją sławą świętości: „Przybywał tam lud prosty z okolicznych wiosek; ale widać było i z miast młode panienki, uczennice, pracownice, lud fabryczny, rzemieślnicy; była też inteligencja i arystokracja. Księżna Michałowa Radziwiłłowa raz przyjechała do Nowego Miasta, żeby się dostać do spowiedzi do Ojca. Obawiając się jednak, żeby jej przyjazd nie zrobił w małym miasteczku sensacji, ubrała się bardzo skromnie, a tym, którzy ją znali zastrzegła, żeby w wielkim sekrecie jej przyjazd zachowali. Przyjeżdżały też tam i inne arystokratki tylko w sekrecie, czasem nawet przebrane za wieśniaczki, albo w taki sposób i w takiej formie, żeby na siebie nie zwrócić uwagi, zwłaszcza strażników policyjnych. Dzięki temu napływowi ludności, Nowe Miasto ogromnie się podniosło, rozbudowało, uporządkowało, zwłaszcza gdy Zgromadzenia ukryte, które się tam osiedliły pobudowały swoje domy, wprowadziły kulturę, pozakładały szkoły i zakłady wychowawcze dla dzieci. A to wszystko ze względu na świętość życia sługi Bożego, do którego dążyli ludzie, aby prowadzić życie pod jego światłym kierunkiem".
Na początku swojej działalności apostolskiej Honorat był nawet za bardzo gorliwy w konfesjonale, spowiadając kosztem klasztornego porządku dnia. Został za to upomniany i szybko zmienił sposób służenia penitentom. Tak napisała o tym fakcie Róża Godecka: „Będąc w Zakroczymiu, gdzie miałam szczęście Ojca naszego poznać, poświęcał Ojciec dużo czasu na słuchanie spowiedzi, tak, że nawet w czasie obiadu i wspólnych pacierzy Ojciec pracował w konfesjonale. Trwało to, aż do chwili, kiedy ówczesny gwardian śp. O. Benwenuty upomniał Ojca krótko, ale ostro: «Proszę, żeby tego więcej nie było». Od tej chwili Ojciec nasz wychodził natychmiast, gdy usłyszał znak wzywający do refektarza albo dzwon na ćwiczenie do chóru".
Kiedy pracował w Nowym Mieście sytuacja z Zakroczymia już nigdy się nie powtórzyła. Jego penitent br. Adam Kalata dał takie świadectwo: „Będąc zdrowym, po całych dniach w konfesjonale przebywał, lecz na głos dzwonka do chóru, na wspólny brewiarz, wychodził regularnie. Konfesjonał jego był stale oblężony, ludzie przyjeżdżali z dalekich stron; ja, który to piszę, jeździłem o 120 kilometrów specjalnie do spowiedzi do niego i czekałem po 3 dni w kolejce zanim się dostałem; a kiedy już miałem sposobność zamieszkać w pobliżu niego, stale obserwowałem jego życie".
Wydawałoby się, że codzienne prace domowe są zbyt banalne, by z ich powodu przerywać posługę w konfesjonale, tym bardziej, że przedtem Honorat nie zważał nawet na porządek dnia. Jednak poczucie odpowiedzialności za wszystkie obowiązki i posłuszeństwo przełożonym kazało Honoratowi zachować się tak, jak opisał to br. Adam Kalata: „Pewnego razu spowiadając, a penitentów było sporo, zbliżała się godzina obiadowa, on wychodzi z konfesjonału (konfesjonał jego był wszechstronnie zamykany, wejście na klucz) i mówi do stojących z uprzejmością:
«Po południu nie przyjdę, bo mam dziś pranie»”. Wszyscy to rozumieli i dalej czekali, nie odchodząc od konfesjonału. „Każdy wolał czekać choćby i dwie godziny, byleby miejsca zdobytego nie stracić".
Czasem do spowiedzi przychodzili zatwardziali grzesznicy. Honorat miał na ich skruchę bardzo skuteczne sposoby. O. Anioł Dąbrowski pisał, że najpierw wykorzystywał swój konfesjonał, który „był zamykany od strony O. Honorata i były wypadki, że takiego penitenta tak długo O. Honorat trzymał, aż go zupełnie nawrócił", a jeśli to nie pomagało, wówczas „kazał mu zaczekać, a sam szedł do swej celi i biczował się do krwi, modląc się o jego skruchę, a gdy powracał, to zastawał tego penitenta zalanego łzami, w żalu za swoje grzechy".
Świadomość swojej grzeszności i jednocześnie obdarowania łaskami przez Boga czyniła Honorata bardzo cierpliwym i wyrozumiałym podczas sprawowania sakramentu pokuty, co owocowało nawróceniem oraz przywróceniem pokoju i radości serca.
„Okazywał grzesznikom tyle współczucia i wyrozumiałości na ich upadki, że odkrywali mu szczerze najtajniejsze swoje rany i kruszyli się we łzach, czując się gotowymi do największego poświęcenia dla wynagrodzenia Bogu za zniewagi wyrządzone". Do tego świadectwa br. Litwińskiego dołącza jego współbrat Stanisław Szczech: „Wiem z własnego doświadczenia, że sługa Boży był wielce wyrozumiały, a szczególnie dla grzeszników, gdyż sam u Ojca Honorata się spowiadałem i gdym mu przedstawił swoje wątpliwości co do mego zbawienia, tak mnie uspokoił, że odszedłem z wielkim weselem i ufnością". Dla siebie zaś był bardzo surowy i wymagający.
Owocem posługi w konfesjonale, a szczególnie owocem daru rady, były nie tylko liczne nawrócenia, ale również założenie zgromadzeń zakonnych. Przy konfesjonale o. Honorata wiele osób odkryło swoje powołanie zakonne. „Wielebny nasz Ojciec Fundator obdarzony był wielkimi darami od Boga, ale w szczególności darem rady. Dowodem tego tyle dusz, które wprowadził na drogę życia pobożnego i zakonnego. Wpływ jaki Ojciec Honorat wywierał na osoby, które poddawały się jego kierownictwu, był niezwykły; wprost porywał dusze z życia powszedniego, ziemskiego i wprowadzał je na drogi Boże. Zapewne wiele osób jeszcze żyjących może to poświadczyć z jakim zapałem i poświęceniem, na głos sługi Bożego porzucano rodziny, dostatki, życie spokojne i wygodne, aby poświęcić się Bogu i tworzyć stan zakonny w ukryciu, z narażeniem się na prześladowanie rządu rosyjskiego, który w tym ruchu religijnym, jaki się wytworzył około sługi Bożego, upatrywał niebezpieczeństwo dla caratu. Pisząca te słowa, na podstawie osobistych przeżyć, zeznaje, że sama doznała tego cudownego działania łaski Bożej i daru rady za pośrednictwem Ojca Honorata, który jako spowiednik, przy pierwszej generalnej spowiedzi dokonał w niej tej cudownej przemiany. Działanie łaski Bożej było tak silne, że tylko święty mógł tego dokonać, żeby tak bezwzględnie opanować duszę młodej i światowej dziewczyny i wskazać jej drogę powołania do życia zakonnego, na którą weszła bez wahania. Po ludzku sądząc dla wielu przyczyn byłoby to niewykonalne, ale za łaską Bożą i pośrednictwem sługi Bożego nastąpiła cudowna przemiana życia i łaska powołania".
Powołanie do życia zgromadzeń zakonnych i sam fakt przetrwania ich w czasie prześladowań był uważany za nadprzyrodzone działanie Boga, który w swoim ręku trzymał bardzo skuteczne narzędzie - o. Honorata. S. Leontyna Gałecka nie miała co do tego żadnych wątpliwości, gdy pisała: „Znamiennym dowodem świętości naszego Ojca i potwierdzeniem tego ogólnego mniemania, że był narzędziem w ręku Opatrzności Boskiej i że cała Jego działalność była dziełem Ducha Świętego był fakt, że Zgromadzenia ukryte, pomimo prześladowania rządów zaborczych, ciągłych rewizji, poszukiwań, donoszeń i zdrad, stale się rozwijały, działały, apostołowały nie tylko w Polsce, ale i w Rosji, w samym Petersburgu, w Moskwie, nawet na Syberii. Był to cud, na który tysiące ludzi patrzyło, podziwiało i uwielbiało cudowną opiekę Opatrzności nad dziełem Bożym i dopatrywało w tym szczególnej łaski Bożej i świętości Ojca Honorata".
W: W szkole świętości błogosławionego Honorata, pod red. T. Płonki OFMCap., Sandomierz-Zakroczym 2008.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz