Do M. Anieli Godeckiej (3)

Takie niepokoje, jakie masz, to miał i św. O. Franciszek i dlatego kazał modlić się na tę intencję św. Klarze i bratu Sylwestrowi, i wiesz, jaką odpowiedź otrzymał? O mnie nie wątpisz zapewne, że w moim przekonaniu jest to najwyższy rodzaj poświęcenia (ale protestuje, że nie mówię tu bezwzględnie, rozsądzając rodzaje życie same w sobie, bo to do Kościoła św. należy, a do nas słuchać, ale zważywszy wszystkie okoliczności) i że z Ciebie cieszę się, jak ze skarbu najdroższego, bo widzę, żeś wszystko dobrze zrozumiała i doskonale godzisz jedno z drugim, chociaż czasem trzeba Twą gorliwość i żywa wiarę powściągać, aby za granicę roztropności nie wybiegała. Ale to moje przekonanie nie jest dostateczne do tego, żebym Ci miał pozwolić na związanie się na zawsze do tego życia. Ja dziś jestem, jutro mnie Pan Bóg powoła, a Ty możesz mieć znów takie niepokoje, jakie i dziś miałaś, a nie będzie komu ich uspokoić, bo widzę, że inni lekceważą to wielkie dzieło Boże, nie wyjmując nawet niektórych i bardzo uczonych, i świętych księży i biskupów, a z drugiej strony widzę, jakie to jest ciężkie życie, jak trudno Wam się utrzymać, jak zdrowie przez to i siły się wyczerpują, jak w długi włazicie; roztropność przeto nie pozwala narażać Was na to, jeżeli sam Bóg do tego Was nie ciągnie.
Rozumiesz przeto, że ja nie mogę brać odpowiedzialności za to. Cieszę się tylko z tego, jak widzę u Was wielki zapał, którego nikt inny nie może obudzić, jak Duch Św. i błogosławię z całego serca, ale do zrobienia stanowczego kroku potrzeba, aby każda z Was miała spokojne, tj. trwałe przekonanie, że to jest wola Boża. Więc módl się gorąco, bo ja w takiej chwili nie śmiałbym Cię zachęcić do tego, aby mnie nie uniosła zanadto moja ufność i wiara, e to jest dzieło Boże, a nie ludzkie.
Niech Cię Bóg oświeca i błogosławi.