„Życie spokojne i wygodne - pisał błogosławiony Honorat w 1906 roku - wpływa zwykle na upadek ducha i odwrotnie zaś, prześladowanie rozbudza go i rozpala. Tak się stało w Polsce pod zaborem rosyjskim. [...] Niewątpliwie kasata zakonów w Królestwie Polskim w 1864 roku była tylko wynikiem zawziętości, jaką pałał przysłany tu kniaź, mający zrujnować wszystko, co polskie i katolickie. [...] Jednakże stało się to nie bez zamiarów Bożych. Zapał religijny był już wtedy rozbudzony, wiele przeto dusz po tej kasacie wahało się, czy ma razem z wygnanymi kraj opuścić, czy też na miejscu pozostać. Potrzeba tedy było obmyślić środek dla zaspokojenia ich pragnień, odpowiedni do okoliczności miejsca i czasu" (ZU, 165).
Ojciec Honorat wiedział, że nie można uciekać od krzyża i dlatego stanowczo odmówił propozycji zaborcy kuszącego wyjazdu za granicę. Wybrał krzyż izolacji. Za murami rozmyślał o społeczeństwach, w których krzyż przyjmowany bywa bez Chrystusa i o narodach, które wielbią Chrystusa bez krzyża. Swoje uwięzienie traktował jako znak Boży, wskazujący na konieczność spotęgowania ofiary, której za mało widział na wolności.
Z tego wnioskowania zrodziła się refleksja, którą zapisał w Notatniku: „Wszystkich upadków przyczyną jest fuga crucis, ucieczka przed Krzyżem" (ND, 255). Bez krzyża bowiem nie ma chrześcijaństwa. Nieprzypadkowo najbardziej elementarna formuła naszego wyznania wiary to znak Krzyża świętego. Jezus Chrystus odkupił nas przez swoją Mękę i śmierć, stąd winniśmy umrzeć z Chrystusem, aby z Nim zmartwychwstać i powtórzyć za Apostołem Pawłem: „Teraz zaś nie ja żyję, lecz żyje we mnie Chrystus" (Ga 2,20). Chrystus na Krzyżu, który przygarnął dobrego łotra.
Jezu, spraw abym zrozumiał i zawsze o tym pamiętał, że każde nasze cierpienie ma sens i jest głosem Boga, także wezwaniem do uczestnictwa w Twojej ofierze: „O Chryste, zwróć swą bolesną głowę w cierniowej koronie ku duszy biednej, nieszczęsnej, co w wirze życia już tonie. Zwróć wzrok Twój z świata górnego ku tej łez pełnej dolinie. I jasny promyk rzuć wiary w ciemność mej duszy, bo ginie. Świat straszny zdrad pełen fałszu, brudy gdzie pozór jest czysty. U stóp Twych dusza ma błaga, zmiłuj się ratuj, o Chryste. Wokoło pustka, zwątpienie, lecz coś do Ciebie mnie zbliża. I światła żebrzę, o Panie, u Twego korząc się Krzyża?" (Anonim z początku XX wieku).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz