„W roku 1864 Siostry św. Feliksa zostały wygnane z Królestwa [Polskiego] za to, że ich domy filialne, jak się okazało, najbardziej rozpowszechniły się wśród unitów, których rzeczywiście tak umocniły, że po 40 latach prześladowania obecnie mogą żyć swobodnie po katolicku, a ci którzy odpadli od wiary, powrócili do niej.
Gdy wygnane felicjanki zbierały się w Krakowie, wiele dusz pragnących do nich wstąpić, pozostało [w Królestwie Polskim] i przybiegały one do mnie, prosząc o radę czy mają opuścić Ojczyznę i przyłączyć się do nich. Mnie się zdawało, że będzie bardzo szkodliwą dla naszego kraju w czasie najostrzejszego prześladowania ta strata osób, odznaczających się większą żarliwością duchową i mogących przykładem i słowem umacniać innych. Utwierdził mnie w tym przekonaniu śp. Najdostojniejszy Ksiądz Prałat Sotkiewicz, ówczesny administrator archidiecezji warszawskiej, późniejszy biskup sandomierski, który przez cały czas ożywiał i pouczał mnie swymi radami. Radziłem więc owym duszom, aby idąc za wzorem św. Katarzyny ze Sieny i św. Róży z Viterbo, uczyniły sobie jakby cele klasztorne w swoich domach i starały się służyć Panu na sposób zakonny. Wówczas nie mogły one mieszkać ze sobą razem, bo tak prześladowano życie zakonne, że jeśli trzy dziewczyny wiejskie mieszkały razem, przychodziła policja i rozpędzała je. Zbierały się zatem tylko dla odbycia ćwiczeń. Ale gdy zebranie osób różnego stanu także budziło podejrzenie, radziłem im, aby mogły się zbierać tylko osoby jednakowego stanu. Tak powstały różne zespoły męskie lub żeńskie. Osobno te, które uczyły w szkołach lub uczyły się; osobno te, które były zatrudnione w różnych pracowniach, magazynach lub fabrykach; osobno dziewczęta wiejskie a osobno te, które mieszkały w miastach; osobno panie, a osobno służące domowe. Do osób niewykształconych dołączałem jakąś osobę z inteligencji, aby nimi kierowała. Inne natomiast same wybierały sobie przełożoną. Lecz ja nie myślałem o zgromadzeniach, lecz widziałem w tym jedno dzieło, mianowicie osoby Trzeciego Zakonu, które chcą dąży ć do doskonałości, i dawałem im rady stosowne do tego czasu" (s. 43-44).
„Wymienione zgromadzenia [Służki NMPN, Małe Siostry Niepokalanego Serca Maryi, Słudzy Maryi Niepokalanej] najpierw składały się z osób żyjących oddzielnie i teraz większość ich żyje w ten właśnie sposób. Mieszkające razem i prowadzące życie wspólne, są jakby ogniskiem, przy którym tamte się zbierają, aby się ogrzać i otrzymać pouczenia zarówno w zakresie życia zakonnego, jak i co do sposobów oddziaływania na innych. Tamte więc stanowią przeważającą większość zgromadzenia. Gdyby więc tamte jako trzecia część (bo te, które prowadzą życie wspólne mają już dwa chóry) zostały usunięte, to by się zatracił cel zgromadzenia. Tamte o wiele więcej dobrego czynią, niż mieszkające razem, które raczej zajmują się dochodzącymi z zewnątrz. I dekret z 1889 r. potwierdził ich śluby. W takim życiu wśród świata więcej czasu potrzeba na wypróbowanie [kandydatów]. Wprowadziliśmy po nowicjacie przyrzeczenie wierności, aby rzadsze były prośby o dyspensę od ślubów. Podobnie, skoro przez kilka lat mają zajęcia w szkołach i innych zakładach, okazała się wielka użyteczność drugiego nowicjatu przed profesją wieczystą.
Według Norm nie można zatwierdzić sióstr pełniących służbę w szpitalach dla osób obojga płci, czy też zatrudnionych w seminariach duchownych, a także tych, które nauczają chłopców w szkołach i sierocińcach oraz tych, które usługują w izbach porodowych (maternitas) - lecz to wszystko dlatego, że takie zajęcia nie przystoją zakonnicom habitowym; ponieważ zaś nasze zgromadzenia nie noszą habitu i prawie to wszystko niektóre stosują w praktyce, zdaje się, że mogą w tych zakładach pozostać, ponieważ także sami biskupi ogromnie tego pragną, aby one usługiwały chorym w domach i seminariach" (s. 47-48).