[List] Do radnych, [początek 1904 roku], s. 233-240

„Cieszy nas to, że się wszędzie upowszechniły domy wspólnego życia, że się w nich praktykuje życie zakonne i że je ocenia­cie, ale rodzi się we mnie obawa, żebyście się zanadto w nich nie zasklepiły, zapominając o pierwotnym Waszym zadaniu.

Otóż przypominam Wam, że wszystkie zgromadzenia zakła­dane były głównie dla zjednoczonych, tj. dla osób, które by chciały dojść do doskonałości, nie opuszczając rodzin lub przyję­tych obowiązków, bo wtedy nie można było nawet marzyć o ży­ciu wspólnym. Dopiero wskutek rady otrzymanej z Rzymu za­prowadziły się powoli gdzieniegdzie domy wspólne, aby były ogniskiem i punktem zbiorowym dla zjednoczonych. Przypusz­czano nawet wtedy, że znajdzie się wiele dusz, które nie będą mogły zachować rad ewangelicznych, a jednak będą pragnęły dą­żyć do doskonałości i współpracować w zadaniu, jakie każde zgromadzenie sobie obrało, aby tym sposobem jak najbardziej upowszechnić wpływ zbawienny, utwierdzając w wierze i poboż­ności całe społeczeństwo. Tymczasem, w miarę mnożenia się domów wspólnych zauważyliśmy pomijanie zjednoczonych, a tym bardziej stowarzyszonych. Chcielibyśmy bardzo to ustalić i uwyraźnić i dlatego w ogólnej ustawie to dodajemy" (s. 235).